25 mar 2015

6. Oddzielić prawdę od plotki

„Mogłaby zamknąć oczy, udawać, że wszystko jest w porządku.
 Wiedziała jednak, że nie da się żyć z zamkniętymi oczami.”
Cassandra Clare

Otwierałam usta i zamykałam, nie wiedząc co mam powiedzieć.
— No takiego przywitania to się nie spodziewałam — oznajmiła z uśmiechem, przechodząc po leżących banknotach.
Automatycznie schyliłam się, aby je pozbierać, podczas gdy Nanami przeszła obok i zajęła miejsce przy stole. Ubrana w dopasowane spodnie i króciutki top wyglądała jak wyjęta z jakiegoś magazynu. Ciekawsko rozglądała się po mojej kuchni, nucąc coś pod nosem. Ze zdziwieniem obserwowałam jak wyciąga z szarej torby papierowej butelkę czerwonego wina i dwa kieliszki.
— Świętujemy! — krzyknęła, a ja podskoczyłam, słysząc huk wystrzelającego korka.
Nie zwracając na nią uwagi, schowałam pieniądze do koperty i zaniosłam je do salonu, gdzie zamknięte w barku czekały, aż podejmę jakąś decyzje. Nie miałam pojęcia, po co blondynka tu  przyszła i było mi wstyd za to, co musiała oglądać, jednakże cieszyłam się, że nie będę w domu sama. Kto wie jaka głupota mogłaby mi przyjść do głowy. Nabrałam do płuc powietrza, wytarłam spocone ręce w spodnie i przyklejając na twarz uśmiech, wkroczyłam do kuchni.
— To co świętujemy?
Zostałam obrzucona zdziwionym spojrzeniem.
— Jak to co? Dopiero się wprowadziłaś, mieszkanie trzeba opić! — krzyknęła radośnie.
Skrzywiłam się, słysząc jej entuzjazm, którego nawet w najmniejszym stopniu nie odzwierciedlałam, ale posłusznie usiadłam obok niej, pozwalając by napełniła mój kieliszek. Nigdy nie byłam jakimś miłośnikiem alkoholu, lecz dziś miałam straszną ochotę aby się upić, a najlepiej zapomnieć o otaczającym mnie świecie. Upiłam łyka czerwonego napoju, delektując się jego smakiem. Słodkie, takie jakie lubiłam. Oczy Nanami zabłysnęły wesoło, gdy tylko znów zanurzyłam usta w zbawczym płynie.
— Nie wiedziałam, że jesteś bogata — mruknęła, pocierając swoje dłonie.
Pokręciłam przecząco głową, powstrzymując się od wyśmiania takiej nowinki. Ja? Bogata? Zabawne.
— Nie jestem.
— Przecież widziałam. Nie każdego stać na to, by rzucać kasą na prawo i lewo! Nie ma się czego wstydzić, jakbym ja wżeniła się w  t a k ą  rodzinę pewnie też kąpałabym się w forsie — parsknęła cichym śmiechem, a ja wytrzeszczyłam oczy w zdziwieniu.
— O co ci chodzi, co? — Mój ton nabrał chłodu. Wyprostowałam się gwałtownie i zmierzyłam uśmiechniętą sąsiadkę wzrokiem.
— O nic. Mówię to co słyszałam od innych. Wyszłaś za mąż, za jednego z Uchihów, najlepszą partie w miasteczku. Słyszałam, że od pokoleń pracują w policji, co wydaje mi się nieźle poryte,  ale to nie ważne! — Machnęła lekceważąco ręką i na powrót zanurzyła usta w winie. — Mówią, że czternaście lat temu spakowałaś się i wyjechałaś z jakimś mężczyzną, niestety nikt nie wie kim on jest, ale słyszałam, że niezłe ciacho. — Mrugnęła do mnie. — Uchiha był załamany, szukał cię, ale zniknęłaś bez śladu… A potem złożyłaś papiery rozwodowe. Musiałaś wydębić kupę kasy, co?  Wszyscy zastanawiają się dlaczego wróciłaś, wiesz? Krąży nawet plotka, że chcesz odzyskać swojego byłego! Historia jak z jakiegoś filmu normalnie... Niemal ci zazdroszczę.
Westchnęła teatralnie, a na jej ustach zaigrał ciekawski uśmieszek. Co chwilę bawiła się niebieskimi końcówkami swoich włosów.
— To jak było? — spytała po chwili, gdy tylko nie usłyszała ode mnie żadnego odzewu. Odłożyłam ostrożnie kieliszek i położyłam pocące się ręce na udach. Starałam się oddychać głęboko i liczyć do dziesięciu w myślach, aby tylko nie wybuchnąć złością.
— Na pewno nie tak jak to ujęłaś. Przynajmniej nie wszystko tak się potoczyło — szepnęłam.
Nanami, lekko zdenerwowana, kręciła się na krześle niczym dziecko, które koniecznie chce się dowiedzieć czegoś o tej wielkiej niespodziance, znanej w całym miasteczku. Nie trzeba było być wybitnie inteligentnym, by zauważyć jak bardzo łaknęła informacji. Jej niebieskie oczy błyszczały, a różowe paznokcie wybijały szybki rytm.
— To powiedź mi jak było! — ponagliła mnie.
— Nie muszę ci się z niczego spowiadać — ucięłam sucho i przewróciłam oczami. — To moje sprawy i nikomu nic do tego. Nie słuchaj każdej plotki jaką usłyszysz na mój temat, większość to same bzdury. To wszystko, co mam ci do powiedzenia.
Twarz blondynki lekko przygasła, jakby nie takiej odpowiedzi się spodziewała. No jasne, że nie takiej. Ona naprawdę myślała, że wszystko jej wygadam. Niedoczekanie. Nie chciałam wyjść na jakąś zołzę, ale to było moje życie! Ludzie i tak nieźle sobie to wszystko wytłumaczyli. Widząc jak Nanami zamilkła speszona, zrobiło mi się jej trochę żal. Może nie powinnam być taka… sucha.
— Słuchaj, to prawda, że kiedyś nosiłam nazwisko Uchiha, ale nigdy nie potrzebowałam od nich żadnych pieniędzy, kochałam swojego męża. — Posłałam jej lekko smutny uśmiech.
W kuchni zaległa cisza. Widziałam jak siedząca naprzeciwko mnie kobieta próbuje zrozumieć to, co jej powiedziałam i oddzielić prawdę od plotki, więc cierpliwie czekałam. Zanurzałam palca w winie i delikatnie objeżdżałam ranty kieliszka, słuchając wydobywającego się dźwięku. Blondynka skapitulowała.
— Dobra! Nie musisz mi wszystkiego opowiadać, ale na miłość boską, przestań tak męczyć moje uszy!
Roześmiałam się i łaskawie zdjęłam dłoń z kieliszka. Miło było znów usłyszeć jej głos.
— Czemu tu dziś przyszłaś? — spytałam ciekawa.
Nanami wzruszyła ramionami.
  Jak tylko zapukałaś rano do mojego mieszkania, pomyślałam sobie, że jesteś całkiem, całkiem i mogłybyśmy się zakumplować. Wiesz… cały blok zamieszkują straszne staruchy, nie mam nawet do kogo buzi otworzyć.
Uniosłam w górę brwi, słuchając jej opowieści na temat naszych sąsiadów. Może nie mieszkałam tu długo, bo zaledwie dzień, ale nie widziałam tu żadnych "staruchów". Chwyciłam za butelkę z winem i rozlałam nam po trochu do kieliszków.
— To dlatego z rana faszerujesz sąsiadów muzyką? — roześmiałam się, z trudem dokańczając pytanie.
Nanami także zachichotała i machnęła ręką.
— To akurat jest jak dwa w jednym! Potrzebuję muzyki, aby malować, a sąsiadów dręczę przy okazji! — Obie roześmiałyśmy się głośno, ale ja szybko zainteresowałam się jej pierwszym zajęciem.
— Malujesz? Co dokładnie?
Blondynka oparła się wygodnie na krześle i zaczęła opowiadać, widać było, że mówi o czymś, co naprawdę kocha. Jej rozmarzone oczy i szczęśliwy uśmiech mówiły wszystko.
— A to różnie. Ludzie nie chcą kupować obrazów, więc nie ma na to jakiegoś wielkiego popytu. Z reguły maluję na życzenie, zazwyczaj są to wizerunki martwej natury do nowo wyremontowanego mieszkania. Ale — Pochyliła się nad stołem, jakby wyjawiała jakiś sekret. Odruchowo wlałam w siebie więcej wina.  — moim ulubionym zajęciem są nadzy mężczyźni.
— Co?! — Wytarłam ręką brodę, po której ściekał mi wypluty trunek.
— Nie to co myślisz! — Uśmiechnęła się dwuznacznie. — Albo i to! Po prostu moim ulubionym zajęciem jest malowanie nagich mężczyzn, oczywiście za ich pozwoleniem!— wypaliła.
— Jesteś zdrowo stuknięta — podsumowałam wesoło i trąciłam palcem kieliszek, a ten zadzwonił.
— Może. — Wzruszyła ramionami. — Ale zapewniam cię, że obie strony są zawsze zadowolone.
W głowie lekko mi szumiało, a mój nastrój był znacznie lepszy niż wcześniej, więc odparłam ciche "z pewnością" i upiłam kolejny łyk wina. W całości pochłonęła mnie rozmowa z Nanami. Dziewczyna miała świetne poczucie humoru dzięki czemu czułam się cudownie odprężona. Na krótką chwilę zapomniałam o wszystkich problemach, codziennych troskach...



Od wizyty mojej wścibskiej sąsiadki minął tydzień. W całości pochłonęło mnie zadomawianie się i praca. Czasami wpadałam do babci, by posłuchać najnowszych plotek na temat kto z kim i dlaczego. Dużo czasu spędzałam w szpitalu, bo wszyscy pacjenci Nori  zostali przepisani do mnie. Martwiła mnie nieobecność rudowłosej, która nie zjawiła się w pracy od tego razu, gdy musiała wyjść wcześniej. Doszły mnie słuchy, że wzięła urlop na żądanie i nie podała żadnego powodu. Może znałam ją krótko, ale zdążyłam polubić i chciałam wiedzieć, czy wszystko z nią w porządku – martwiłam się. Próbowałam nawet ją odwiedzić, ale wypytywanie o adres zamieszkania Nori nie przyniosło żadnych skutków, nikt nie wiedział lub nie chciał mi powiedzieć, gdzie mieszka, więc zniechęcona postanowiłam czekać, aż sama się odezwie.
Chwyciłam karty pacjentów, które czekały na mnie w recepcji i żwawym krokiem wkroczyłam do gabinetu zostawiając za drzwiami długą kolejkę chorych. Wiedziałam już, że nie ma nawet takiej opcji, abym mogła dziś się szybciej wyrwać z pracy. Zrezygnowana usiadłam z ciężkim westchnieniem na czarnym krześle i ułożyłam w kolejności karty na biurku. Popełniłam straszny błąd, nie przynosząc sobie wcześniej kawy, a teraz musiałam czekać aż do przerwy, ponieważ pierwszy pacjent właśnie pukał do drzwi.
Po dwóch godzinach wypisywania różnych recept, zniknęłam w pokoju dla lekarzy, gdzie w spokoju można było coś zjeść lub wypić kawę. W pomieszczeniu nie byłam sama, w lewym kącie dwie pielęgniarki siedziały na małej sofie, wesoło o czymś plotkując. Cichutko – aby im nie przeszkadzać – podeszłam do aneksu kuchennego i wstawiłam sobie wodę na kawę. Z malutkiej lodówki wyciągnęłam sałatkę, którą cudem udało mi się zrobić, zanim wyszłam do pracy. Oparłam się o jasny blat i zaczęłam pałaszować swoje jedzenie, jednocześnie czekając, aż elektryczny czajnik się wyłączy. Stałam, czując jak od ciągłego siedzenia boli mnie wszystko w krzyżu. Zmęczona, z bólem głowy, przysłuchiwałam się prowadzonym w pomieszczeniu rozmowom.
— Mówię ci, takiego burdelu w kartach to ja dawno nie widziałem. Nie mogłem się w niczym połapać!
Do pomieszczenia wkroczyło dwóch mężczyzn w białych kitlach. Siedzące na sofie pielęgniarki szybko ucichły i, tak samo jak ja, zaczęły słuchać konwersacji prowadzonej przez nowoprzybyłych.
— Ja tam myślę, że nic takiego się nie stało! Wszystkie twoje pacjentki są otwarte na propozycje! — zadrwił szatyn, szturchając swojego blondwłosego towarzysza łokciem.
— Dobra, zamknij się już! Muszę sobie zaparzyć kawę, jeszcze czeka mnie dyżur. — Natychmiast odwróciłam od nich wzrok i zajęłam się jedzeniem swojej sałatki. Czajnik zabulgotał, po czym zgasł i gdy już miałam sobie zalewać kawy, drzwi od pokoju znów się otworzyły i do pomieszczenia wkroczyła niska kobieta mówiąc:
— Sakura Harono proszona do ordynatora.
— Za chwilkę przyjdę — oznajmiałam cicho, ale już jej nie było.
Spojrzałam tęsknym wzrokiem za moją  kawą, której już pewnie się nie napiję. Przeklęłam pod nosem na ordynatora i, nie patrząc przed siebie, odepchnęłam się rękoma od blatu, wpadając na coś twardego. Zachwiałam się lekko, ale natychmiast pochwyciły mnie silne dłonie, zaciskając się na moich ramionach. Nad sobą usłyszałam gardłowy śmiech i w zdziwieniu podniosłam głowę. Przede mną stał mężczyzna ze strzechą blond loków na głowie, który niedawno wszedł tu ze swoim kolegą. Ubrany w biały kitel, zza którego wystawała niebieska koszula, prezentował się wspaniale w porównaniu do mojej wymęczonej osoby. Jego niebieskie oczy spoglądały na mnie z rozbawieniem, przez co pewnie się zaczerwieniłam. Speszona, odchrząknęłam cicho, odsuwając się od mężczyzny.
— Przepraszam — bąknęłam, i już miałam go wyminąć, gdy ponownie chwycił mnie za ramię.
— Nie mogę cię wypuścić, dopóki nie powiesz mi jak masz na imię — powiedział z uśmiechem, a w jego policzkach pojawiły się małe dołeczki. Uśmiechnęłam się, rozbawiona jego tekstem.  Byłam pewna, że doskonale słyszał moje imię, ale nie wiedzieć czemu wyciągnęłam przed siebie prawą dłoń mówiąc:
— Sakura Haruno, pediatra.
Chwycił pewnie moją dłoń i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
— Kei Yakimura, ginekolog.
Ginekolog? Uniosłam w zdziwieniu brwi. Nie wyglądał na ginekologa. Zrugałam się w duchu za moje głupie myślenie, przecież to, że nie wygląda nie znaczy, że nim nie jest! W ogóle co to znaczy  wyglądać jak ginekolog. Sakura ogarnij się, nakazałam sobie w duchu.
— Spokojnie, rączki czyste! — oznajmił, a ja spojrzałam się na jego dłonie z głupim wyrazem twarzy. Ręce jak ręce – czyste, zadbane... Dopiero po chwili zrozumiałam i miałam ochotę zapaść się pod ziemię, czułam jak policzki mi płoną.
— Ja nie… nie miałam na myśli. — Zaczęłam gorączkowo się tłumaczyć, ale mój rozmówca zbył moje próby wyjaśnienia śmiechem.
— Spokojnie, tak sobie żartowałem! — zaśmiał się. — Będziesz robić sobie tę kawę, bo jak nie to ja chętnie skorzystam — oznajmił, spoglądając na mój zasypany kawą kubek.
Pokręciłam przecząco głową, żałując, że nie będę jej mogła wypić. Przynajmniej ktoś inny skorzysta. Uśmiechnęłam się jeszcze do Kei'a, po czym niemal biegiem opuściłam pomieszczenie.



Zapukałam cicho do gabinetu znajdującego się na końcu korytarza, na drugim piętrze. Odczekałam chwilę zanim usłyszałam głośne "wejść". Rękoma wygładziłam jeszcze bluzkę i pewnie chwyciłam za klamkę, otwierając drzwi. Wkroczyłam do pomieszczenia, które wyglądało dokładnie tak jak je zapamiętałam.
Duży, surowy gabinet lekarski skąpany w odcieniach szarości i bieli. Wystrój swoją surowością i elegancją odzwierciedlał właścicielkę, która nie przepadała za zbędnym zagracaniem przestrzeni, dlatego w pokoju stało tylko biurko i dwa skórzane fotele z niewielką kanapą do kompletu, a przed nią niewielki szklany stolik na trzech nóżkach. Z ciekawością przyglądałam się dyplomom zajmującym zaszczytne miejsce na bladych ścianach. Głośne odchrząknięcie przywołało mnie do porządku.
— O, to ty — powiedziała siedząca przy biurku jasnowłosa kobieta. Swoją zdziwioną miną sprawiała wrażenie, jakby dopiero co mnie zobaczyła, ale obie dobrze wiedziałyśmy, że to nieprawda.
— Wzywała mnie pani — wytłumaczyłam grzecznie, grając w jej grę. Zauważyłam jak kąciki jej czerwonych ust drgnęły lekko w niby uśmiechu, ale zaraz powróciły na swoje miejsce.
— Tak, ostatnio mamy natłok pacjentów, a coraz mniej rąk do pracy. ­— Pochyliła się nad jakimiś papierami i potarła z roztargnieniem czoło, jakby miało jej to w czymś pomóc.
Milczałam, nie chcąc jej przeszkadzać, w końcu wydusi z siebie to, co chciała mi przekazać. W głębi duszy jednak modliłam się, aby w tym wszystkim nie chodziło o zwolnienie mnie z pracy. Ale skoro faktycznie mieliśmy natłok, to nie sądziłam żeby Tsunade posunęła się do takich kroków.
— Nie po to cię wzywałam, aby mówić o naszych problemach. Od której jesteś w pracy?
Zdziwiło mnie jej pytanie, ale szybko odparłam, że od ósmej.
— Nie powinnam dawać ci dodatkowej pracy… Niestety Nori nie ma, więc będziesz musiała sobie jakoś poradzić. — Wyprostowała się na krześle i spojrzała na mnie uważnie brązowymi oczami. — Dostałam przed chwilą telefon od jednego z inwestorów naszego szpitala z prośbą o prywatną opiekę lekarską do domu, dla dziecka. Nie mogłam odmówić, dzięki temu człowiekowi nasz szpital cały czas się rozbudowuje. Gdyby to ode mnie zależało posłałabym tam kogoś innego, ale nie mam kogo.
— Rozumiem, że to ja mam być tą domową opieką lekarską? — spytałam, upewniając się.
— Tak. Zaraz znajdę kogoś, kto przejmie twoich pacjentów. Może ta propozycja nie jest na tę chwilę wygodna, jednakże osoba, która liczy na twoją pomoc obiecała dość sowite wynagrodzenie, więc nie powinnaś narzekać, taka sytuacja może się już nie trafić.
Kiwnęłam głową, całkowicie się z nią zgadzając. Ba, ja byłam zadowolona, że to na mnie trafiło! Mimo tego, że odczuwałam lekkie zmęczenie całotygodniową pracą na najwyższych obrotach, to byłam gotowa się spiąć i wykonać nowe zadanie!
— O której mam być na miejscu?
Tsunade odchyliła się na obracanym krześle i zarzuciła, ubrane w czerwone obcasy, nogi na biurko, spoglądając na mnie ze szczerym uśmiechem. Widać było, że dostała to czego się spodziewała.
— Za godzinę, to całkiem niedaleko, ale lepiej abyś była wcześniej. W recepcji dadzą ci adres, więc idź już tam. — Machnęła pospiesznie ręką, wyganiając mnie.




Tak jak mi powiedziano adres czekał na mnie w recepcji, więc pospiesznie zabrałam z gabinetu swoją kurtkę i torbę lekarską, po czym opuściłam szpital. Doskonale znałam ulicę, na której znajdował się ów dom, do którego zmierzałam. Była to dzielnica niezwykle dzianych ludzi. Wszyscy wiedzieli kto tam mieszka: sami prezesi i inne grube ryby. Pamiętam jak kiedyś strasznie lubiłam chodzić tam na spacery razem z Sasuke, zanim jeszcze zostaliśmy małżeństwem. Marzyłam, że kiedyś będę tam mieszkać, śmieszne, ale prawdziwe.
Wsiadłam w jedyny jeżdżący po miasteczku autobus i, zajmując jedno z miejsc przy oknie, przymknęłam na chwile oczy.

,, Był środek lata, a my – wtuleni jedno w drugie, ze splecionymi dłońmi – spacerowaliśmy wzdłuż nabrzeża. Cieszyłam się ciszą i spokojem, który nas otaczał – żadnych problemów, kłótni, nieporozumień. To wszystko było tak piękne, że momentami uważałam, iż aż zbyt piękne.
— Dokąd idziemy? — spytałam uśmiechnięta.
Sasuke zerknął na mnie z tajemniczym błyskiem w oku, po czym pochylił się, całując mnie w czoło.
— Przed siebie! — krzyknął, i ciągnąc mnie za dłoń zaczął biec, a ja razem z nim.
Mijaliśmy tak dobrze znane mi osiedle domków jednorodzinnych, które śmiało mogły być uważane za pałace. Przy prostych i zadbanych chodnikach rosły ozdobne drzewka, pokryte pączkami kwiatów wiśni. Cała okolica niosła ze sobą ich słodki zapach. Gdzieś w pobliżu bawiły się dzieci, nawet biegnąc słyszałam głośne dziecięce śmiechy.
— Sasuke, zatrzymaj się już! Nie dam rady dalej biec! — krzyknęłam na wpół prosząco, ledwo łapiąc oddech. Moja kondycja może i nie była najgorsza, ale własnemu narzeczonemu nie dorastałam do pięt. Ale czego się spodziewać po młodym policjancie.
Brunet zatrzymał się nagle, sprawiając iż wpadłam w jego plecy.
— Nie mogłeś powiedzieć, że się zatrzymujesz? — bąknęłam, rozmasowując czoło. W odpowiedzi dostałam ledwo powstrzymywany śmiech. — Ale zabawne. Co tu robimy?
Rozejrzałam się po znajomym końcu ulicy należącej do najbogatszych szych. Jeszcze tak daleko nigdy się nie zapuszczaliśmy. Zawsze spacerowaliśmy wokół tych pierwszych domków, ale nawet one nie umywały się do tego co widziałam tu.
— Chodź, coś ci pokażę — oznajmił Sasuke, łapiąc mnie za dłoń.
Zerknęłam na nasze splecione kończyny z uśmiechem i pozwoliłam się prowadzić. Czując ciepło bijące od naszych rąk, spoglądałam na coraz bardziej zmieniającą się okolicę. Gołym okiem widać było, że tu gdzie teraz się znajdujemy jest centrum bogactwa, ponieważ każdy kolejny dom sprawiał wrażenie droższego. Już nie słyszałam śmiechu dzieci, tylko dźwięk uruchamianych na wieczór zraszaczy. Sunęłam wzrokiem po śmiesznie zdobionych ogrodzeniach i zabawnie ściętych krzewach.
— To tutaj! — usłyszałam i spojrzałam się w tą samą stronę, co Sasuke.
Przed sobą miałam chyba najwspanialszy dom jaki kiedykolwiek widziałam. Posiadłość, otoczona dość niskim ogrodzeniem, zakończonym ostrymi czubkami, wzbudzała mój zachwyt swoją ciepłą aurą. Budynek z brązowym dachem błyszczał w promieniach  żarzącego się słońca. Miałam wrażenie, że jest on znacznie mniejszy, niż inne domy z tej dzielnicy, choć miał aż trzy piętra. Moje oczy chłonęły malutkie, zaokrąglone balkony z fikuśną balustradą, miały w sobie coś bajkowego, co nie pozwalało mi przestać na nie zerkać. Moją uwagę przykuły też duże okna, przez które z pewnością w czasie dnia wpadało dużo światła. Delektowała się słodkim zapachem wspaniale rozkwitającego ogrodu, który tonął w przeróżnych kwiatach. Gdzieś zza tyłów domu wystawał dość szpiczasty, drewniany dach, zapewne altanka. Oczami wyobraźni widziałam spędzane w niej letnie wieczory z kubkiem gorącej czekolady w ręku. To miejsce miało w sobie coś cudownego, w porównaniu do tych innych  pustych budynków, to posiadało swoją duszę. Niemal zazdrościłam rodzinie, która tu mieszka.
— Ten dom jest wspaniały, Sasuke — wyszeptałam, chłonąc ten obraz.
Poczułam jak mój przyszły mąż zbliża się do mnie i obejmuje od tyłu, kładąc mi brodę na ramieniu. Staliśmy tak przez chwilę upajając się pięknym obrazem, pogrążeni we własnym myślach. Po chwili usłyszałam nad uchem cichy szept:
— Kiedyś kupię ten dom dla nas i mam zamiar być w nim cholernie szczęśliwy, razem z tobą. "

Głośne hamowanie pojazdu wybudziło mnie z lekkiej drzemki. Potarłam zmęczone oczy, marząc o chociaż jednej godzince snu. Obiecywałam sobie, że jak tylko Nori pojawi się w pracy, to wszystko wróci do poprzedniego trybu.
Wyjrzałam przez okno, zauważając, że na tym przystanku moja przejażdżka się kończy. Szybko podniosłam się z siedzenia  i jednym susem wyskoczyłam ze stojącego autobusu, tuż przed zamknięciem drzwi.




Wychodząc zza ostatniego zakrętu nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To wszystko wydawało mi się jakimś chorym żartem. Z początku idąc tą ulicą byłam pewna, że to jakieś nieporozumienie, że coś mi się uroiło i zaraz skręcę w zupełnie inną stronę, ale stojąc przed tym domem ledwo trzymałam się na nogach z szoku.
Przed sobą miałam wymarzone miejsce zamieszkania, moje i Sasuke. Nasze marzenie wyrosło przede mną jak dąb, a ja miałam w końcu przekroczyć jego progi, niestety sama. Doprowadziłam się do względnego porządku i starłam z twarzy zaskoczenie. Na wszelki wypadek zerknęłam na karteczkę z adresem, licząc na to, że być może się pomyliłam, ale wszystko się zgadzało. Wzdychając ciężko, podeszłam bliżej niskiej bramki wejściowej i wahając się  tylko chwilę, zadzwoniłam domofonem.
— Słucham?
Usłyszałam głos jakiejś kobiety, więc odchrząknęłam cichutko i pochyliłam się nad domofonem.
— Tu Sakura Haruno z oddziału pediatrii, z polecenia Tsunade — wyrecytowałam.
Po drugiej stronie zaległa cisza. Zniecierpliwiona, potarłam czoło i spojrzałam w stronę domu. Nie dałabym sobie uciąć za to ręki, ale zdawało mi się, że ktoś wyglądał przez okno, bo firanka lekko się kołysała.
— W porządku. Proszę wejść — oznajmił suchy, kobiecy głos.
Rozległo się ciche brzęczenie, więc pchnęłam bramkę, wchodząc do środka.
Krocząc długim chodniczkiem wyłożonym kostką brukową, przypatrywałam się wolno otwierającym drzwiom z lekkim przestrachem, który minął, gdy tylko zobaczyłam w progu kobietę w średnim wieku, najprawdopodobniej to z nią rozmawiałam przez domofon.
Przywitałam się z nią grzecznie, od razu rejestrując jej baczne spojrzenie. Korzystając z okazji także się jej przyjrzałam. Ubrana była w dżinsy i fioletowy sweter, który lekko opinał jej się na niezbyt szczupłej talii. Proste włosy mysiego koloru ścięte miała dość krótko, bo nawet nie sięgały ramion. Według mnie nie wyglądała na właścicielkę tego domu.
Wchodząc do środka przeżyłam kolejny szok, a raczej zawód, widząc wnętrze pięknego domu: zimne, surowe, bez pozytywnych uczuć. Oczywiście robiło wrażenie; swoją wielkością, światłem bijącym od dużych okien, wysoko zawieszonymi, kosztownymi żyrandolami, starannie dopasowaną kolorystyką wnętrza – zdecydowanie za ciemną jak dla mnie – ale nie miało tego czegoś, czego się spodziewałam. Brakowało tu szczęścia.
Usłyszałam chrząknięcie po lewej stronie i natychmiast spojrzałam na stojącą tam kobietę.
— Pacjent czeka na panią na górze, pierwsze drzwi na prawo, da sobie pani radę?
Kiwnęłam twierdząco głową. Wchodząc po szerokich schodach prowadzących na pierwsze piętro, czułam na plecach palące spojrzenie kobiety.



— Tatoo! Boli mnie! — Usłyszałam, będąc już na górze.
Rozejrzałam się spokojnie po długim korytarzu pełnym drzwi, gdzie panowała absolutna cisza, raz po raz zakłócana zachrypniętym krzykiem. Ścisnęłam mocniej dużą torbę lekarską z najpotrzebniejszymi lekami oraz opatrunkami i cichutko podeszłam do drzwi znajdujących się po prawej stronie. Zapukałam donośnie, czekając aż ktoś mi otworzy. Nie minęła nawet chwilka, gdy usłyszałam powolne stąpanie, drzwi otworzyły się płynnym ruchem, zbladłam.
Wpatrywałam się w czarne tęczówki z zaskoczeniem, które sprawiło, że aż otworzyłam usta. Czułam się jakby przejechał mnie jakiś pociąg, a w dali wciąż słyszałam dźwięk turkoczących wagonów.
— Sakura — mruknął, a ja wiedziałam, że jest tak samo zdziwiony jak ja.
Wyglądał na zmęczonego. Jego oczy były podkrążone, a włosy stanowiły istny chaos. Zerknęłam szybko na pognieciony podkoszulek i sprane dżinsy, które stanowiły miłą odmianę dla drogich garniturów, w jakich ostatnim razem go widywałam. Może nie powinnam, ale ucieszyła mnie ta normalność.
Bojąc się, że przez te moje wpatrywanie się w jego osobę dostanę zawału, szybko odzyskałam rezon. Wyprostowałam się jak struna, odganiając niepotrzebne myśli, te zostawię sobie na później.
— Ja z polecenia Tsunade, podobno mam się zająć chorym dzieckiem. Daiki jest chory?
Sasuke wyglądał na zbitego z tropu.
— Tak — powiedział spokojnie i otworzył szerzej drzwi, w których stał, wpuszczając mnie do środka. — Zaraz wrócę. — Usłyszałam jeszcze, zanim Uchiha opuścił pomieszczenie.
Rozejrzałam się po skąpanym w leciutkim świetle pokoju. Nieduże pomieszczenie z jasną tapetą w czerwone samochody, wcale nie wyglądało jak pokój tak małego chłopca. Tu panował perfekcyjny porządek, każda zabawka prezentowała się nienagannie na półce lub w wiszącym koszu na zabawki, bajki do czytania wyglądały jak nowe, jak zresztą wszystko!
Zerknęłam na łóżko stojące pod ścianą i na zwijającą się tam kulkę.
— Daiki?
Duża kulka poruszyła się niespokojnie, a po chwili zza niebieskiej kołdry w srebrne odznaki policyjne, wyjrzała czarna czupryna z zaszklonymi ciemnymi oczy. Chłopiec popatrzył na mnie z uśmiechem, a na jego czole lśniły kropelki potu, miał gorączkę.
— Leż spokojnie — poprosiłam, podchodząc bliżej i siadając na stojącym obok drewnianym krześle.
Położyłam ciążącą mi już torbę na podłodze i zapaliłam lampkę nocną, dla lepszego widzenia. Szybko pochwyciłam z torby nowy patyczek do gardła i latareczkę. Na dłonie założyłam lateksowe rękawiczki.
— Otwórz szeroko buzie Daiki — poleciłam, a chłopiec z niechęcią wykonał polecenie.
Obejrzałam dokładnie czerwone gardło i biały nalot na powiększonych migdałkach. Węzły chłonne też były znacznie większe, nieciekawie.
— W porządku, a teraz podnieś się do siadu i ściągnij górę od piżamy. — Wyjęłam stetoskop, osłuchując dokładnie wzdrygającego się z zimna chłopca.
— Boli mnie wsystko — wyszeptał zachrypnięty.
— Wiem Daiki, ale niedługo poczujesz się lepiej, obiecuję. — Złożyłam ręce jak skaut do przysięgi i uśmiechnęłam się lekko. — Zakładaj bluzkę. Teraz zmierzymy temperaturę.
Z niepokojem spoglądałam na termometr, gorączka przekroczyła trzydzieści dziewięć stopni.
— Jadłeś coś ostatnio?
Chłopiec pokręcił głową.
— Jesteś głodny?
Znów to samo.
— Zaraz przyjdę, porozmawiam z twoim tatą, w porządku? — spytałam, a tym razem otrzymałam twierdzącą odpowiedź.
Wstałam szybko z krzesła, ściągnęłam rękawiczki i schowałam je w kieszeń. Opatuliłam Daikiego kołdrą i już miałam wychodzić, gdy drzwi do pokoju stanęły otworem, a w nich Sasuke z tacą w ręku. Spojrzałam na kanapki i gorącą herbatę sceptycznie.
— Możemy porozmawiać?
Uchiha kiwnął twierdząco głową w odpowiedzi, a ja wzniosłam oczy ku niebu. Jaki ojciec taki syn.
Wyszłam na korytarz, a zaraz za mną kroczył Sasuke – bez tacy – którą zostawił na biurku. Przymknął delikatnie drzwi od pokoju chłopca, by słyszeć, czy ten czegoś nie potrzebuje i spojrzał na mnie uważnym wzrokiem od którego nagle dostałam chęci, aby zacząć się tłumaczyć.
— Ja przepraszam — wypaliłam. — Nie wiedziałam, że to akurat ty jesteś tym inwestorem. Gdybym wiedziała, to… a ta kobieta z dołu tak dziwnie się mi przyglądała, Boże, ona wiedziała!
— Camil — przerwał mi.
— Co?
— Kobieta z dołu, nazywa się Camil, zajmuję się domem — wyjaśnił.
Zamrugałam powiekami, nieco skonsternowana.
— Sakura —  powiedział, wzdychając ciężko. — Cieszę się, że to ciebie tu przysłali.
Zamilkłam, nie spodziewając się takich słów i wbiłam spojrzenie w czubki własnych butów. Sytuacja stała się dość skomplikowana.
— Co mu dolega? — spytał Sasuke, przerywając ciszę.
Wygładziłam lekko bluzkę, nadając sobie pewności i spojrzałam na niego poważnie.
— Daiki ma anginę — odparłam, cały czas nie spuszczając z niego wzroku.
Zacisnął usta w wąską kreskę i spojrzał na mnie niepewnie.
— Spokojnie — powiedziałam trochę do niego, trochę do siebie. — Zaraz przepiszę antybiotyk i lek osłonowy, no i jakieś pastylki na ból gardła, jak zacznie brać leki to po paru dniach powinno być lepiej, ale nie zaprzestawajcie kuracji, jasne?
Zmierzyliśmy się ostrzejszymi spojrzeniami, przez twarz Sasuke przemknął cień uśmiechu.
— Jeszcze jakieś zalecenia, pani doktor? — zadrwił.
— Jedzenie. Lepiej żeby dostawał jakieś pożywienie łatwe w przełykaniu i nie gorące. No i powinien kurować się w domu, ale to jest oczywiste.
— Tak, oczywiste — mruknął pod nosem. Gestem ręki pokazał mi, że mam zejść na dół. Przemierzając schody, może nie widziałam, ale czułam jak się we mnie wpatruje, więc skupiłam się na tym, aby się nie potknąć.
Rozdzieliliśmy się w holu, ja na pobliskim stoliku wypisywałam recepty, a Sasuke zniknął w drzwiach, chyba kuchni. Od razu po zejściu na dół zauważyłam, że Camil gdzieś wyparowała. Rozejrzałam się ciekawsko po domu i zostawiając receptę na stoliku, oglądałam wiszące na ścianach fotografie.
Sasuke z Daikim na rowerze.
Maleńka Aiko stawiająca pierwsze kroki.
Noworodek Daiki zawinięty w puszysty kocyk, trzymany przez siostrę.
Sasuke z dziećmi w jakiejś kawiarence na nabrzeżu.
Żadnych zdjęć jego żony i matki dzieciaków. Nic. Jakby w ogóle nie istniała. Doszłam do końca korytarza, a wystawa zdjęć dobiegła końca.
— Przeszkadzam? — podskoczyłam przestraszona, słysząc nad sobą głos bruneta. Odwróciłam się do niego z oburzeniem.
— Przestraszyłeś mnie, nawet nie słyszałam jak podszedłeś!
Zerknęłam na trzymaną przez niego nową tacę z jakąś owsianką. Jak widać wziął sobie moje rady do serca – to dobrze.
— Dziękuję, że zbadałaś Daikiego, już zaczynałem się bać, że to coś poważnego – wyznał, a w jego oczach zaiskrzyła troska o swoje dziecko, tak rzadko widywana u teraźniejszego Sasuke Uchihy.
— Nie ma sprawy, to mój obowiązek. O której jutro mam być?
— Jutro? — spytał zdziwiony, ale zaraz jakby go oświeciło. — A, tak. Jutro, może być ta sama pora, mam ważne spotkanie, więc pewnie się nie zobaczymy, ale Camil na pewno otworzy ci drzwi.
Pomyślałam o kobiecie, która niezbyt przyjaźnie odnosiła się w stosunku do mnie i po plecach przebiegł mi zimny dreszczyk.      
— Będę się już zbierać — oznajmiłam, zerkając na zegarek znajdujący się na mojej ręce. Było grubo po dwudziestej, kiedy ten czas zleciał?
— Odwiozę cię — zaproponował, a ja natychmiast pokręciłam przecząco głową.
— Dam sobie radę, zostań z Daikim, może cię potrzebować — mruknęłam cicho, lustrując jego osobę przeciągłym spojrzeniem.
Zaciśnięte w wąską kreskę usta wyraźnie mówiły mi o tym, że moje uparte zachowanie go zirytowało. Mocniej pochwycił trzymaną tacę z jedzeniem, jakby ta powstrzymywała go przed ujawnieniem na głos swoich myśli. Tak, zdecydowanie wyglądał na nieprzekonanego do mojego pomysłu o samotnej wędrówce do domu, ale nie skomentował tego postanowienia. Zamiast tego wyprostował się i zmierzył mnie poważnym spojrzeniem, które niezbyt mi się spodobało.
— Jeśli nie chcesz, abym cię odwiózł pozwól chociaż, że zamówię ci taksówkę, która odwiezie cię pod sam dom. — To nie była prośba, a ja bardzo dobrze o tym wiedziałam. Odmowa w słowniku Sasuke Uchihy w ogóle nie istniała.
Zmęczona dzisiejszym dniem, chciałam jak najszybciej znaleźć się w swoim mieszkaniu, więc pokiwałam lekko głową, mówiąc:
— Taksówka będzie w porządku.

        
Opuściłam dom mojego byłego męża, gdy tylko pod bramę podjechała taksówka. Zatrzasnęłam drzwi furtki i wsiadłam do granatowego samochodu, witając się z starszym taksówkarzem, mimo zmęczenia, wiedziałam, że ta noc będzie należała do tych bezsennych. Będę starała się zrozumieć działanie Sasuke. To, dlaczego zamieszkał w naszym wymarzonym domu? Czemu nie ma w nim nawet śladu po żonie? Jak mam się przy nim zachowywać, kiedy nie wiem czy zaraz nie wyjedzie z jakimś czepiającym się mego serca tekstem?
Zerknęłam na wejściowe drzwi pięknego domu, a gdy kierowca odpalił silnik, otworzyły się one gwałtownie i wybiegł nimi Sasuke, niosąc w ręce moją torbę z lekami. Zapomniałam, że została w pokoju Daikiego. Wszystko przez to przemęczenie.
— Poczeka pan jeszcze chwilkę — poprosiłam ozdobionego łysiną kierowcę, a ten zgasił silnik samochodu.
Brunet dobiegł szybko do taksówki i otworzył tylne drzwi.
— Zapomniałaś torby — powiedział szybko, podając mi moją własność. Nasze palce musnęły się na moment, moje zagrzane od ogrzewania w samochodzie, jego zimne od wieczornego powietrza.
— Dziękuję — powiedziałam, czując jak w twarz uderza mnie jego gorący oddech. Moje serce powoli przyspieszyło, zaskoczyła mnie ta reakcja, więc szybko wsunęłam się w głąb samochodu.
Może mi się wydawało, ale mogłabym przysiąść, że Sasuke uśmiechnął się pod nosem. Położył torbę pod moimi nogami i zamknął drzwiczki taksówki. Słyszałam jak poklepał dwa razy dach samochodu, kierowca ruszył, zostawiając za sobą wysokiego mężczyznę, otoczonego aurą późnego wieczoru z rękoma schowanymi w kieszeniach.
Tak, ta noc zdecydowanie będzie bezsenna. Znowu.

32 komentarze:

  1. więc tak
    nadrobię jak będę miała wolny czas! Teraz muszę zaliczyć polski - nie dość, że wychodzi mi 1 to jeszcze może mnie nie klasyfikować -.-
    Ale spokojnie jak tylko wyjdę to od razu zabieram się za czytanie.
    Cytat - uwielbiam cassandrę :D przeczytałam jej całe dary anioła
    ale szablon świetny
    dobra ja lecę :*
    KC

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, no. Ruszaj cztery litery i zaliczaj ten polski!
      Heh, ja właśnie dziś skończyłam ostatnią część. Tyle łez ;_;
      KC

      Usuń
    2. jakie wrażenia. przeczytałam 5 bo tyle było i powiedziałam, że dokupię sobie 6 jeżeli będzie warto przeczytać! Mam już 5 części ! :D
      Czy Clary i Jace są razem?

      Usuń
    3. Wrażenia są, skoro pod koniec ryczałam xD
      Nic ci nie zdradzę, kupuj, bo warto! Mówię ci!
      Ja mam od koleżanki, ale ona ma dopiero od 3 części. Miałam duży problem, żeby dostać 1 w żadnej bibliotece nie mieli, tylko od 2! Nienormalni jacyś, co mi po drugiej! Ale koleżanka koleżanki miała pierwszą, więc udało mi się przeczytać wszystkie :D

      Usuń
    4. Jace i Clary są ze sobą czy nie? Krótka piłka? i kto umarł
      powiedz!!

      Usuń
  2. Ciężko...Oj ciężka atmosfera między nimi. Czekam z niecierpliwością, aż wszystkie te gromadzone emocje i niewypowiedziane słowa wybuchły i wyszły na światło dzienne. Teraz jest ciekawie, a dopiero wtedy...Oh ho ho ...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jest dość ciężko, ale nikt przecież nie mówił, że będzie łatwo. Na zaufanie trzeba sobie zapracować, a Sakura i Sasuke nie chcą się przed sobą otworzyć.
      Staram się, aby było ciekawie, ale rozumiem, że czekasz na wyjaśnienie sekretów, postaram się sprostać zadaniu!
      W ogóle powiem ci, że zaczęłam nadrabiać zaległości u ciebie został mi ostatni rozdział, także spodziewaj się mnie u siebie niedługo! :D

      Usuń
  3. No heeeej ;3
    Zapewne się mnie tu wcale nie spodziewałaś! xD

    Nanami taka wścibska. Przyszła do domu Sakury, żeby ją schlać i wyciągnąć informacje o przeszłości z Sasuke! Bądź przeklęta, manipulantko!

    Hm... Jestem bardzo ciekawa, gdzie mogła wyparować Nori i z jakiego powodu wzięła urlop na rządanie. No i przeznią Sakurcia ma więcej pracy xd

    Hahhah, pytałaś się mnie na GG, czy podoba mi się ten mój Kei, któremu nadałam imię (a właściwie podsunęłam Tobie, kiedy o to zapytałaś xD), i muszę powiedzieć, że jak na razie jest zajeświetny *___* Hymy, hymy, ja to jednak dalej tkwię w przekonaniu, że on się będzie kręcił wokół Sakury xd (a ten ginekolog... specjalnie wybrałaś dla niego taki kierunek, prawda Ty mały zboczuchu? xD)

    Domowa wizyta, choć krótka, w jakimś małym stopniu wpłynęła na relacje Sakury i Sasuke. Do tego nurtuje mnie też temat matki tych dzieciaków. Dlaczego nic w domu nie przypomina o niej? Czyżby Sasuke tak radzi sobie z bólem straty? A może żywi do zmarłej żony jakąś urazę? Nie wiem, nie wiem, ale jedno jest pewne - za szybko nam tego nie zdradzisz (a właściwie innym czytelnikom, bo ja jestem elytom i
    oglondam rozdziały przed publykacjom B|)

    Weny i całusy! ^*^

    Shōri

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :*
      No nie spodziewałam się, nie spodziewałam! ;D
      Tak, Nanami jest wścibska, ciekawska i mam dziwne zainteresowania, ale tą panią zdecydowanie lubimy! ;3
      W życiu Nori ostatnio sporo się dzieje, ale spokojnie, ruda wróci! Spójrz na to z innej strony, jakby to Nori dostała funkcje opieki nad Daikim, to Sasuke nie zobaczyłby się z Sakurą! ;C A tego nie chcesz, prawda?
      Kei chyba już na zawsze pozostanie twoją postacią, ty mu nadałaś imię, które kojarzy mi się z Tobą i twoim optymizmem, pomogłaś mi stworzyć jego charakter! Bądź dumna! B)
      Heheheheheh, TYLKO NIE ZBOCZUCHU! A w sumie... ( jak ty mnie znasz ;3)
      Wizyta krótka, ale po co przedłużać coś co nie miałoby większego sensu, gdyby zostało przedłużone. Dobrze kombinujesz Shori... XD
      Cicho, elito xD :*
      Dziękuję za komcia! :* :*

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. To jeszcze raz...
    Witaj, dziewojo. ;>
    Twoja beta powinna dostać po tyłku, zaprawdę powiadam!
    Syn Sasuke nazywa się Daiki czy Dziki? Bo z dwa razy zamiast Daiki jest napisane Dziki. A tu proszę dowodziki:
    "Sasuke z Dzikim na rowerze."
    "- Dam sobie radę, zostań z Dzikim, może cię potrzebować – mruknęłam cicho, lustrując jego osobę przeciągłym spojrzeniem." ;D
    Błędów jest mnóstwo (wybacz mi to wytknięcie, nie lubię błędów). Nie wiem, czy powinnam Ci je wypisywać. Może lepiej, żeby Twoja beta przeczytała rozdział jeszcze raz i popoprawiała to, co jest źle. Napiszę tylko pewną wskazówkę dla Ciebie i Ninja, bo ten błąd jest w całym Twoim opowiadaniu.
    Przytoczę fragment Twojego opka:
    - Odwiozę cię – zaproponował (...)
    To jest wypowiedź, wiadomo. Napisana niepoprawnie. Widzisz różnicę między Twoimi "myślnikami"? Otóż ten króciutki to dywiz a ten dłuższy półpauza. Dywiz nie pełni funkcji myślnika, więc zamiast niego powinnaś napisać półpauzę albo pauzę. Wyglądało by to tak:
    – Odwiozę cię – zaproponował (...) I to jest poprawne.
    A jeśli chodzi o treść.
    Rozdział mi się podobał. Wróciłaś na prawidłowy tor, cieszę się bardzo. To już nie wertepy, to chmura waty cukrowej. :3
    Sasuś taki opiekuńczy. *_* Niestety nadal mam mu za złe dzieci NIE z Sakurą. .__.
    Echm... czekam na następny tak lekki rozdział, bo czytanie takich jest relaksujące.

    Pozdrawiam.
    Penna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj!
      Aż się dziwię, że chciałaś tyle razy walczyć z bloggerem! Ja sama mam z nim ostatnio tyle problemów, że szkoda słów.
      Ja tu troszkę wstawię się za swoją betą, bo podejrzewam, że "Dziki" to moja wina. ._. Jak Shori oddaje mi rozdział i mój Word go wyświetla czasami sam chce mi pomóc i poprawia błędy, no i podejrzewam, że Daiki poprawił na Dziki. Jestem tego niemal pewna, bo już nie raz tak robił. ;c
      Co do tych myślników i półpauz.... Ja sama nie wiedziałam czym się one różnią, więc nie wymagam, że wie to młodsza ode mnie dziewczyna. A przy pisaniu samo mi się tak robiło. No nic, przejrzę tekst jeszcze raz, sama i spróbuję naprawić to co mi tu wypisałaś.
      Powiem ci, że dziękuję za zwrócenie mi uwagi, bo przyznam, że dużo się uczę z Twoich komentarzy.
      Cieszę się, że wróciłam na prawidłowy tor. Nie jestem pewna czy chmura waty cukrowej jest dlatego, że przesłodziłam, czy z powodu lekkości pisania. xD
      Dziękuję za komentarz.
      Linki

      Usuń
    2. Chodziło mi o lekkość czytania. Twoje opowiadanko nie jest (na szczęście) zbyt słodkie. Rozumiem, mi Word również czasem życie utrudnia.
      Co do dywizów, pauz, półpauz... Kiedy zaczynałam "pracować" jako beta, sama nie wiedziałam, co to ten cały dywiz. Dopiero później wszystko sobie wyczytałam. Miło mi, że moje komentarze Cię uczą, z całą pewnością mnie to raduje. :D
      Pisz (to wcale nie rozkaz xD), życzę weny. ;)

      P

      Usuń
  6. Heloł. Oesu, ZAKOCHAŁAM SIĘ W TYM OPOWIADANIU! POŁKNĘŁAM DZISIAJ WSZYSTKIE ROZDZIAŁY I CHCĘ WIĘCEJ! XD

    Czyta się naprawdę lekko i przyjemnie. Fakt, robisz sporo błędów, najbardziej chyba powtórzeń. Zauważyłam jeszcze fakt, że źle odmieniasz słowo "oczy" i "uszy": nie powinno być "oczów", "uszów" tylko: oczu, uszu. Wydaje mi się, że "oczów" należy używać nie przy narządzie wzroku tylko takich "oczów" jak są np. w rosole, albo jak pójdzie przysłowiowe oczko w rajstopach. Tak samo tyczy się "uszów" nie przy narządzie wzroku, ale przy np. uchu dzbanka. ;) Chociaż pewna na 100% nie jestem, to jednak ta forma jakoś bardziej do tego przystaje.

    Co do fabuły... Tak się kurcze wciągnęłam, że wszystko pochłonęłam! Sasuke ma dziecko. Nie! Sasuke ma dwójkę dzieci! Sakura go zostawiła, Sasuke miał inną kobietę, która... No właśnie, która? Nie żyje? Czemu jej nie ma na zdjęciach? KOMPLETNIE TEGO NIE ROZUMIEM.
    Mam wrażenie, że facet, który podsyła Sakurze listy, to ojciec tej kobiety, z którą Sasuke zdradził Sakurę. Skoro mieli dziecko, to pewnie chciał, aby jego córka ułożyła sobie życie. Tylko pytanie.. Dlaczego Sasuke zdradził Sakurę? Przecież nic nie dzieje się bez powodu.
    Nanami jest super! Taka zwariowana babka, już ją lubię. XD Padłam przy momencie, kiedy wyznała, że lubi malować nagich mężczyzn. XDD
    Oseu dziewczyno... Pisz, bo piszesz zarąbiście (pomijając błędy, ale sama nie jestem dobra w pisaniu, więc powiedzmy, że na to tutaj nie patrze). Chodzi mi głównie o styl, bo jest lekki i przyjemny. Widać, że sporo się poprawiłaś. :3 Może mnie też się kiedyś uda... Kto wie. XD

    Jeszcze jeden malutki błąd:
    "— Chodź, coś ci pokarzę" - POKAŻĘ

    No i to chyba wszystko. Aaaa! Szablon, już kiedyś o nim pisałam na fb. Jest ładny, w takich łagodnych, jasnych kolorkach. Podoba mi się. :3

    Piszzz następnu rozdział, bo nie wytrzymam mentalnie! XD Miałam sama dzisiaj coś pisać, no, ale... Wyszło jak wyszło.

    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siemka! Miło mi powitać nową czytelniczkę. ;3 Późno zabrałam się za odpowiadanie na komentarze, ale dopiero teraz mój internet działa jak należy! :D
      Błędy są i pewnie dalej gdzieś tam będą się pojawiać, ale staram się jak mogę by ich nie było, niestety te moje lenistwooo xD Ale dzięki za zwrócenie mi uwagi, następnym razem będzie lepiej! :D
      No, Gemini tak mi nie wierzyła, że szablon śliczny, ale już tyle pochwał się na jego temat naczytałam, że aż nie wiem czy kiedykolwiek go zmienię xD
      Co do następnego rozdziału... Jak to powiedziała kiedyś Penna - to prawdziwe wertepy! Nic nie jest gładkie i strasznie ciężko mi się go pisze. Nawet nie wiem kiedy się pojawi, bo mam straszne zaległości w szkole. ._.
      Cieszę się, że blog się podoba i bardzo dziękuję za komcia!
      Również pozdrawiam! :D

      Usuń
  7. Pisałaś na GG, że jesteś bardzo dumna z tego rozdziału i się nie dziwię. Jak mam być szczera jest lepszy od wcześniejszego. Nie rozpisywałaś się nie wiadomo jak długo i to dobrze, pamiętaj lepsza jakość a nie ilość :D. Biedny mały chory na angine, brrrr nienawidzę tej choroby ;-;. Sasuke kochał cały czas Sakurę? Już sama nie wiem co mam myśleć haha o bohaterach, wcześniej wydawało mi się, że to nasz Pan Uchiha spowodował, że się rozstali a tu bam! Nagle kochał Haruno, a ona uciekła. W następnych rozdziałach sie pewnie dowiemy o co tak naprawdę chodzi. A może Sasuke kochał Sakurę, ale ona go zostawiła bo dowiedziała się, że jej mąż jest żigolo? XD hahaha ok moja głupia wyobraźnia. Już lubię Naomi, nie dość że artystka, to do tego taka jakaś....zajebista? xD Nie wiedzieć czemu, nasz ginekolog Kei nie przypał mi do gustu. Niech Sakura sie od niego trzyma jak najdalej. Po prostu nie lubie takich gości, lovelasów którzy od razu z takimi tekścikami wylatują. Może dlatego, że znam paru takich ;-;. Chociaż coś czuję, że Haruno może mieć z nim romans. A i na początku napisałaś że ma blond włosy....myślałam że to będzie Naruto xD. Kei nie dość, że na co dzień patrzy na kobiece narządy rozrodcze, to jeszcze mu mało,a to ruchacz xD.
    No ja czekam na nexta ;* Wiem, że Tobie, jak i mi sie zbliżają testy, ale jebać je!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przypadł* Pisać nie umiem ;/

      Usuń
    2. Nom, według mnie rozdział jest lepszy, bo nie mam ciągnących się opisów, ale też jeszcze nie taki jak powinien być! Zobaczysz, kiedyś będzie taki jak ja sobie wymarzę! :D
      Naomi jest taką fajną postacią! Stworzyłam ją, bo Shori narzekała, że moje opowiadanie jest takie smutne. No to wreszcie pojawił się ktoś kto wprowadzi trochę humoru! :D
      Ej! Ja tam lubię Kei'a! Nie skreślaj go tak szybko! ;D
      Ty tu mi każesz olać testy, a wiem, że sama się uczysz :P
      Dziękuję za komcia! :*

      Usuń
  8. Cudowne to :3 a ja chora i ide spac :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedyś odwiedziłam już Twojego bloga i nie jestes w stanie wyobrazić sobie mojego zawodu, że już wtedy nie zapoznałam się z cudowną historią, którą tworzy Twoja wyobraźnią. Historią skrzywdzonej Sakury i zamartwiającego się Sasuke, co daje nam historię niezwykle tajemniczą i zagadkową o ich przeszłości.
    Uwielbiam kiedy Autorka przekazuje informacje stopniowo, nie obarczając ich zbytnią ilością czytelnika i z niezwykłą gracją nakreśla zarówno teraźniejszość, jak i przeszłośc bohaterów. Szczególnie w tej sytuacji, kiedy ich przeszłość jest wspólna. I to jakże wspólna. Małżeństwo nie jest zwykłą błahostką, o której z łatwością można zapomnieć. Tym bardziej, kiedy można dowiedzieć się o sobie nieprzyjemnych ploteczek, które przykładowo przekazała wścibska sąsiadka.
    Cieszy mnie, że Sakura jest lekarzem. To takie swiste połączenie i nieodłączenie się od mangi, którą tak wszyscy kochamy.
    Piszesz... przyjemnie. Z łatwością uciekają mi kolejne linijki rozdziałów, wydając się niewybaczalnie krótkie. Długimi dialogami wprowadzasz czytelnika w nastroje i postawy bohaterów, dająvc szerokie pole do popisu naszej wyobraźni.
    Z niecierpliwością będę wyczekiwac kolejnego rozdziału.. dlatego życzę dużo weny! Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łał. Bardzo dziękuję Ci za komentarz i z góry przepraszam, że odpisuje tak późno. Zdradzę Ci, że strasznie poprawiłaś mi nim humor. Jak tylko go przeczytałam od razu zaczęłam się uśmiechać. Dziękuję. :D
      Fajnie, że podoba ci się powolne wkręcanie w fabułę, bo mi się czasami wydaję, że ciągnę to wszystko jak ślimak. XD
      Powiem Ci, że jak wymyśliłam zawód Sakurze w ogóle nie myślałam, o mandze. Po prostu ciężko było mi wyobrazić sobie ją w moim opowiadaniu pod innym zawodem.
      Szkoda, że te niewybaczalnie krótkie rozdziały nie piszą się równie szybko xD Tak bym chciała T.T
      Nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział, rodzinne problemy nie pozwalają mi się na nim skupić, ale mimo wszystko dziękuję za życzenia.
      Również pozdrawiam. :D

      Usuń
  10. No masz, ostatnio zostałam w tyle z tym blogiem, ale nadrobiłam! :D
    Kurczę pieczone, tak mnie zainteresowała ta historia ._. Cały czas myślę o tym facecie, co dawniej pomógł Sakurze, a teraz ją najzwyczajniej w świecie szantażuje - bo inaczej tego określić nie można. Okazuje się, że zna jakieś jej sekrety - huh? Jak ważne muszą być te sekrety, skoro Sakura nie może się od niego uwolnić? Cholercia ._.
    No i jeszcze jedna rzecz - matka dzieci Sasuke! Co raz częściej wydaje mi się, że te małe pociechy są adoptowane lub ich matka po prostu zmarła przy porodzie/zginęła w wypadku/rozwiodła się z Sasuke, a on po prostu nie chce o niej pamiętać, czy cuś, bo jest to dla niego zbyt bolesne.

    No i pięknie się złożyło, że Sakura zaopiekuje się Daikim na czas choroby! Już gdy Tsunade o tym wspomniała, podejrzewałam że chodzi o wiadomo kogo, więc nie zawiodłam się. :3

    Dobra, komentarz ode mnie trochę krótszy dzisiaj, ale to przez tę godzinę. ._. Wybaczysz mi, prawda? :c

    Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny, bo już nie mogę doczekać się dalszej części tej historii! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło Cię tu widzieć :D
      Heh, o to chodzi byś myślała nad tym co się wydarzy! Przy okazji poczekasz sobie dłużej, bo nie wiadomo kiedy będzie kolejny rozdział ._. Linki walczy o ocenki, ale też jadę na wycieczkę w następnym tygodniu, więc nie ma nawet cienia szansy, że cokolwiek pojawi się w tym miesiącu. :C
      Ale plan na następne rozdziały jak najbardziej obcykany jest i mam nadzieję, że wynagrodzę to czekanie. :D
      Ej! Ja myślałam, że wiesz, że zaskoczę wszystkich tą moją pomysłowością co do propozycji Tsunade, a tu taka lipa! JAK MOGŁAŚ ZNISZCZYĆ MI MARZENIA!
      Oczywiście, że wybaczam. Sama ledwo na oczy patrze, a jest osiemnasta dopiero >.<
      Wena się przyda, zwłaszcza jak już zabiorę się za pisanie!
      Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  11. Witam Cię, mam nadzieję, że mnie pamiętasz ;)
    Tak długo mnie nie było, że pomyślałam, że będę mieć mnóstwo rozdziałów do nadrobienia u Ciebie (bo prawda jest taka, że milej się czyta kilka postów podrząd, niż tylko jeden rozdział i to w dodatku krótki). A tu taka niespodzianka, jest tylko jeden! Ale przynajmniej nie taki krótki ;D Rozdział jak zwykle na wielki plus mimo że, od razu wiedziałam, że Sakura jedzie do Uchihy :P Coś zaczyna iskrzyć między nimi, więc liczę powoli na coś więcej ^^ Szkoda mi tylko w tym wszystkim Daisuke, który biedny męczy się i choruje. No, ale jeśli dzięki niemu Sakura i Sasuke będą się widywać, to muszę to przeżyć xD
    Poza tym, ponownie jest poruszana kwestia żony Uchihy, narazie wszystko się sprowadza do tego, że ona najprawdopodobniej nie żyje, albo opuściła swoją rodzinę. Lecz bardziej skłaniam się ku pierwszej opcji ;) Czekam tylko, aż wszystko się wyjaśni.
    Z niecierpliwością oczekuję następny rozdział, mam nadzieję, że pojawi się niebawem, bo w końcu u Ciebie też jest już lekki postój :P
    Aaaaa i wybacz, że nie odpisałam Ci na Twojego maila, ale w sumie podałam go jakby ktoś chciał się ze mną skontaktować, a i tak nikt do mnie nie pisał, więc nie wchodziłam tam przez dłuuuuugi czas. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz :(
    U mnie był wielki zastój, muszę się przyznać, że nawet zastanawiałam się nad zawieszeniem bloga, ale znowu przyszły wakacje, więc myślę, że teraz z powodu mnóstwa wolnego czasu coś będę znowu skrobać ;)
    Ty także tak szybko nie rezygnuj! Bo czytelnicy czekają! ;)
    Buziaki i wiedz, że chcę więcej xD ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No witam, jak miałabym zapomnieć? No jak? :D
      Aj wiem, że powinno się więcej rozdziałów pojawić od twojej ostatniej wizyty, ale no wiesz... tak wyszło!
      Ty nie oczekuj tu mojego rozdziału tylko sama coś napisz! Bo ja tak do ciebie zaglądam i smutam, bo nic nie ma nowego. T.T
      Ale tego maila to ci nie wybaczę, jak mogłaś! Od teraz będę do ciebie pisać pilne maile byś częściej zaglądała na pocztę, co ty na to? ;3
      No nie rezygnuję, staram się coś pisać, cały czas :*
      Całusy, misiaczki i kolorowe serduszka ♥♥♥ :*
      Linki

      Usuń
  12. Dawno nie czytałam niczego, co wciągnęło by mnie w takim stopniu jak to opowiadanie. Przeszłość Sakury dozujesz z iście lekarską precyzją. Proszę, wróć do pisania i dodaj kolejne części :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, dziękuję. :D
      Miły kopniak z pewnością mi pomoże :D Nie opuściłam bloga, historia o losach Sakury cały czas się pisze, także niedługo wrócę z kolejnym rozdziałem ;)
      Zakręcona autorka - Linki ;*

      Usuń
  13. Czekam i czekam na cdn pisz kochana pisz bo jesteś w tym świetna

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie opitalaj się; nie po to to czytała, żebyś kończyła w takim momencie. XD Kiedyś tam jeszcze wpadnę, tym razem z długim komentarzem, bo wszystko, co chcę wiedzieć, usłyszysz w wywiadzie xD

    OdpowiedzUsuń

Szablon: Linki