,,Zamknęłam oczy i modliłam się o
koszmar.
Z koszmaru można się obudzić."
Kevin Brooks
Obudziłam
się w środku nocy. Spocona i przestraszona, próbowałam uspokoić moje walące
serce. Przez chwilę nie wiedziałam nawet, co się ze mną dzieję? Gdzie jestem? W
mojej głowie cały czas bębniły słowa, jakie niedawno usłyszałam przez telefon.
W pośpiechu rozejrzałam się po swoim pokoju. Przez ciemność, która w nim
panowała, mało co widziałam, ale byłam pewna, że jestem u siebie. To mnie
uspokoiło. To tylko sen, tylko sen - szeptałam cicho pod nosem.
Zerknęłam
na zegarek, który wskazywał czwartą w nocy. Miałam sporo czasu, zanim pójdę do
pracy, mogłam w spokoju jeszcze pospać. Opadłam z westchnieniem na poduszkę i,
obracając się na prawy bok, zamknęłam oczy. Leżałam tak może minutę, może pięć,
a sen wcale nie nadchodził. Byłam już całkowicie rozbudzona, wiedziałam, że nie
ma takiej możliwości, abym z powrotem zasnęła.
Ześlizgnęłam
się po cichu z łóżka, by przypadkiem nie obudzić mamy. Zrzuciłam z siebie
piżamę i chaotycznymi ruchami wciągałam na nogi szare spodnie dresowe.
Zgarnęłam jeszcze z krzesła jakąś bluzę i ruszyłam korytarzem modląc się o to,
żeby skrzypiąca podłoga nie zdradziła mnie i mojego nocnego spaceru. Nie
chciałam narobić rabanu, a było to niezwykle trudne zważając na to, że co
chwilę w ciemnościach potykałam się o własne nogi lub jakiś przedmiot stojący
mi na drodze. Śmiało mogłabym nazwać wyczynem to, że dotarłam w ciszy aż do
drzwi wejściowych. Ubrana w kurtkę i adidasy, wyszłam z domu.
Po
zamknięciu drzwi od razu uderzył we mnie miło orzeźwiający chłód. W powietrzu
czuć było nadchodzącą jesień oraz - co za tym idzie - parszywą pogodę i więcej
chorych. Splotłam ręce na piersiach i szybkim krokiem ruszyłam przed siebie. Po
raz pierwszy to nie sen miał mi pomóc w rozwiązaniu swoich problemów i pozbyciu
się stresu, tylko spacer. Zamierzałam wychodzić swoje życiowe komplikacje,
wgnieść je w chodnik i zostawić za sobą daleko w tyle. Gdyby to mogło być takie
proste…
Idąc
pustymi uliczkami, dumałam nad wczorajszym dniem. Spotkanie z Sasuke i jego
dziećmi lekko wytrąciło mnie z równowagi. Jeszcze ten telefon... Zacisnęłam z
całej siły dłonie na ramionach. Nienawidziłam tego człowieka! Gardziłam nim
tak, jak jeszcze nikim innym. Choć może nie powinnam, to życzyłam mu śmierci.
—
Niech zdycha... — mruknęłam sama do siebie i skręciłam w boczną uliczkę.
Nie
zastanawiałam się nad tym, dokąd idę. Przemierzałam chodnik w takim tempie, że
pewnie aż się za mną kurzyło. Nie oglądałam się za i nie patrzałam przed
siebie, po prostu maszerowałam.
Raz, dwa,
trzy. Raz, dwa,
trzy. Raz, dwa,
trzy.
Wzięłam głęboki wdech i
przyspieszyłam.
Raz, dwa,
trzy. Raz, dwa,
trzy. Raz, dwa,
trzy.
Szybciej! - krzyknęłam
sama do siebie w myślach.
Mój
początkowy marsz zmienił się w szybki bieg. Przebierałam nogami ile wlezie,
dodatkowo coraz szybciej poruszając ramionami. Mimo wysiłku na mojej twarzy
pojawił się gigantyczny uśmiech, którego nie mogło się pozbyć nawet chłodne
powietrze, jakie połykałam łapiąc oddech. Czułam, jak pożera mnie zmęczenie.
Nie ma co się dziwić – moja kondycja nie należała do najlepszych. Przystanęłam
i oparłam dłonie o kolana, nadal się uśmiechałam. Jak głupia!
Niestety,
banan na mojej twarzy znikł natychmiast, gdy unosząc głowę dostrzegłam ciemną,
pordzewiałą bramkę. Cmentarz. Zmarszczyłam brwi. Nie mogłam sobie przypomnieć,
kiedy ostatnio odwiedzałam to miejsce. Wyprostowałam się i wolnym krokiem
podeszłam do furtki. Zastanawiałam się nad tym, czy powinnam tu wchodzić.
Ostatecznie popchnęłam skrzypiącą furtkę. Już potrafiłam odpowiedzieć sobie na
pytanie ile mnie tu nie było. Wystarczająco długo - pomyślałam smętnie,
przyglądając się ponurym pomnikom. Było ich znacznie więcej, niż przy ostatniej
mojej wizycie.
Nigdy
nie lubiłam odwiedzać cmentarzy - jak zapewne większość ludzi. To nie było
miejsce dla mnie. Zbyt tu ponuro i cicho. Przechadzając się między nagrobkami,
czytałam nazwiska zmarłych i epitafia. Piękne słowa wyryte na płytach
nagrobnych wirowały w mojej głowie. Co chwilę rozglądałam się na boki,
sprawdzając, czy ktoś jeszcze pałęta się po - jak mawia moja babcia – „parku
sztywnych”. Raczej nie chciałam nikogo spotkać, ale kto normalny łazi o takiej
porze po cmentarzysku? Tylko ja!
Z
dość dużym przygnębieniem mijałam mogiły osób, które kiedyś znałam. Nigdy nie
potrafiłam pogodzić się ze stratą ludzi – zwłaszcza bliskich. Przez cały czas
pilnowałam się, by przypadkiem nie zahaczyć o korzeń jakiegoś drzewa i się nie
wywalić. W myślach dziękowałam za zapalone znicze, które jako tako oświetlały
mi drogę.
Oglądając pomniki
jaśniejące w blasku języczków ognia, dostrzegłam jeden z nich, który wcale nie
świecił się tak jasno. Moją uwagę przykuł maleńki lampionik, postawiony na
samym środku masywnej płyty. Podeszłam bliżej, by przeczytać do kogo należy ów
pomnik.
Stojąc
nad nagrobkiem wykonanym z ciemnego marmuru, poczułam, jak sumienie ściska mi
gardło. Jasny napis na płycie, nawet w lekkim mroku, raził moje oczy. Odszedłeś
tak nagle, że ani uwierzyć, ani się pogodzić. Hiro Haruno, ur. 12.02.1959 r. -
zm. 20.05.2000r. Z ciężkim sercem przyglądałam się pomnikowi, który należał do
mojego ojca. W kółko czytałam napis wyryty na płycie. Nigdy tu nie byłam.
Pamiętam, że gdy tylko
dotarła do mnie wiadomość o jego śmierci, natychmiast wyparłam ją z pamięci. To
nie mieściło mi się w głowie. Jak to możliwe, żeby mój ukochany ojciec nie żył?
Nienawidziłam, kiedy mama wspominała o nim w czasie przeszłym. Myślałam, że
robi to specjalnie, że chce mnie uświadomić. Ale ona tak naprawdę potrzebowała
mojego wsparcia. Niestety, dotarło to do mnie zbyt późno. Za dużo zdarzeń
skumulowało się na ten sam termin.
—
Zrobiłam coś strasznie złego... — wyszeptałam cicho, czując jak w moim gardle
rośnie gigantyczna gula.
Nie
wiem, ile czasu spędziłam stojąc nad grobem mojego ojca i wyrzucając z siebie
wszystkie żale. Płakałam i śmiałam się jednocześnie. Opowiadałam mu, co się
wydarzyło od czasu jego odejścia. Może było to głupie, siedzieć i gadać do
pomnika, ale czułam się po tym dużo lepiej. To była taka jakby terapia
oczyszczająca. Kiedy już skończyłam, zauważyłam, że na dworze jest już całkiem
jasno, a ja sama zmarzłam, jak cholera. Opuściłam cmentarz, obiecując sobie, iż
od dziś będę częściej odwiedzać grób mojego ojca, nadrobię stracony czas.
Wchodząc
do domu, od razu zostałam przywitana przez moją rodzicielkę. Ostatnio załapała
jakiegoś hopla na punkcie kontrolowania mnie. Chciała wiedzieć gdzie byłam, co
robiłam, z kim...
—
Gdzieś ty była? — fuknęła na mnie, gdy tylko zauważyła, że zamierzam udać się
na górę, do mojego pokoju. — Zaraz spóźnisz się do pracy! Chciałam cię obudzić,
bo patrzę, że już późno i powinnaś się zbierać, ale ciebie nie było już w
domu!
Zerknęłam
na wiszący w przedpokoju zegar ścienny i faktycznie - była siódma, za godzinkę
powinnam być w szpitalu. Chyba dam radę się wyrobić.
—
Spokojnie, byłam się przejść — odpowiedziałam cicho.
—
Jak to przejść? Tak wcześnie? — Jej brwi w natychmiastowym tempie powędrowały w
górę. Wyglądała śmiesznie, stojąc tu przede mną w puchatym szlafroku i z
papilotami na głowie, próbując udawać surowego rodzica. — Płakałaś?
— Nie... Zimno jest. — moja odpowiedź chyba
nie wypadła w jej mniemaniu przekonująco, bo pokręciła głową.
—
Byłam na cmentarzu... — mruknęłam, wchodząc w głąb domu. Słyszałam, jak stuka
kapciami, podążając zaraz za mną.
—
Na cmentarzu? Po co? — Nawet jeśli próbowała udawać niezainteresowaną, to gołym
okiem było widać, że w środku aż zżera
ją ciekawość.
—
Tak jakoś tam zawędrowałam. Znalazłam grób taty.
Moja
mama natychmiast przystanęła w miejscu, patrząc się na mnie ni to ze
zdziwieniem, ni to ze złością. Można było powiedzieć, że przypatrywała mi się z
beznamiętnością. Poczułam, że właśnie stąpam po bardzo cienkim lodzie i tylko
chwila dzieli mnie od tego, abym z wielkim chlustem wpadła do wody.
—
Rozumiem. — Głos mojej matki zabrzmiał dziwnie nienaturalnie.
Spodziewałam
się, że po usłyszeniu takiej informacji wpadnie w szał i zacznie gadać
wszystko, co ślina przyniesie jej w danej chwili na język. O dziwo, nic takiego
nie nastąpiło. Zamiast awantur, krzyków i innych tego typu rzeczy, których się
od niej spodziewałam, dostałam całkowitą ciszę. Moja mama zostawiła mnie samą
przed wejściem do kuchni. Zdziwiona takim obrotem spraw, nie powiedziałam nic.
Czasami lepiej jest trzymać język za zębami.
Wchodząc
do szpitala, miałam w głowię jedną myśl. Muszę porozmawiać z Nori. Chciałam w
jakikolwiek sposób podziękować jej za wczorajsze wsparcie i jakoś się
wytłumaczyć. Przeczesałam dłońmi swoje krótkie, różowe włosy, chcąc je
doprowadzić do względnego porządku. Kobieta czuje się pewniej kiedy wie, że
wygląda dobrze.
Kiwnęłam
głową w geście powitania, gdy jakaś znajoma z pracy się ze mną witała. Mało
kogo tutaj znałam, większość tylko z widzenia. Nie miałam jeszcze okazji
zawierać szerszych znajomości… a może zwyczajnie nie chciałam?
Tak
jak sądziłam, z powodu gwałtownej zmiany pogody i coraz zimniejszych dni, przed gabinetem
siedziała cała masa rodziców, którzy przyprowadzili ze sobą swoje chore
pociechy. Wrzesień zawsze rozpoczynał okres chorób i przeziębień, nie
wspominając już nawet o bilansach i szczepieniach. Zapowiadało się dużo
pracy!
Nori
znalazłam przy automacie do kawy zaraz obok recepcji. Kobieta ze zdenerwowaniem
uderzała w metalową maszynę. Zdziwiona i zaciekawiona sytuacją, którą
obserwowałam, podeszłam bliżej koleżanki.
—
Czym ci podpadł? — zapytałam.
Rudowłosa
- słysząc mój głos - gwałtownie podskoczyła ze strachu, łapiąc się za serce.
Zachichotałam pod nosem, widząc jej zdenerwowaną minę.
—
To cholerstwo nie chce mi wydać kawy! — fuknęła, po czym zamaszystym ruchem
zafundowała stojącej maszynie mocnego kopa.
—
Pomóc ci? — zaproponowałam z lekka zdziwiona.
—
Nie! — I kolejny kopniak.
No,
jeśli wcześniej uważałam Nori za oazę spokoju i równowagi, to teraźniejsza
sytuacja całkowicie zmieniła moją opinię. Ta kobieta potrafiła się zdenerwować.
Widząc, jak coraz więcej pacjentów zaczyna zwracać na nas uwagę, postanowiłam
interweniować.
—
Wrzuciłaś już pieniądze? — spytałam, okrążając automat.
—
Mówił ci ktoś, że zadajesz głupie pytania? Oczywiście, że wrzuciłam! I domagam
się mojej kawy! A to cholerstwo...
—
Jest wyłączone — dokończyłam za nią, powstrzymując się od śmiechu.
—
Niemożliwe... Pokaż! — podeszła bliżej mnie, a ja pokazałam jej wtyczkę, która
- odłączona od kontaktu - leżała na podłodze. Widząc jej zirytowaną minę, tym
razem roześmiałam się głośno.
Podłączyłyśmy
automat, a zażenowana Nori w końcu odebrała swoją kawę. Usiadłyśmy na
krzesełkach, zaraz obok izby przyjęć, i zamilkłyśmy. Rudowłosa ze skupieniem
wpatrywała się w swój napój, a ja no cóż… ja próbowałam zebrać w sobie
wystarczająco siły, by móc z nią porozmawiać.
—
Dziękuję — moje zbieranie się w sobie przerwało ciche, wyznanie kobiety
siedzącej obok. Przyjrzałam jej się dokładniej. Wyglądała na lekko zakłopotaną.
Chyba nie nawykła dziękować.
—
Nie ma za co! To tylko głupi automat. — Machnęłam lekko ręką i wbiłam
spojrzenie w podłogę. — Właściwie, to chciałam z tobą porozmawiać.
Koleżanka
mruknęła coś tylko pod nosem i w dalszym ciągu delektowała się kawą. Uznałam to
za zgodę na rozmowę, więc kontynuowałam:
—
Chciałam ci wytłumaczyć sytuację z wczoraj. Moje zachowanie było nieprofesjonalne.
Zareagowałam zbyt emocjonalnie, to była sytuacja bardzo osobista…
—
Chyba się nie zrozumiałyśmy — przerwała
mi chłodno. — Nie interesują mnie twoje powody. Nie chcę słuchać historii z
twojego życia, a ty nie musisz mi się spowiadać.
Jej
słowa wywarły na mnie ogromne wrażenie. W tej chwili Nori wydawała mi się być
naprawdę silną kobietą. Nabrałam do niej szacunku. Jeszcze nigdy nie spotkałam kogoś takiego.
Niewścibskiego, wyrozumiałego i skąpego w uczuciach.
—
Masz rację — przyznałam. Było mi trochę głupio, ale chciałam dobrze. — Mimo to,
dziękuję.
Rudowłosa
wykrzywiła lekko usta w uśmiechu, po czym wstała. Kiedy już myślałam, że
pójdzie sobie i mnie tak zostawi, dotarła do kosza na śmieci gdzie wrzuciła
pusty, plastikowy kubeczek po kawie.
—
Idziesz? — mruknęła cicho, odwracając się w moją stronę.
—
Jasne! — zerwałam się z krzesła jak oparzona, szybko ją doganiając.
Zadowolona,
że dziś udało mi się wcześniej wyrwać z pracy, przemierzałam uliczne stragany.
Szukałam czegoś, co mogłoby mnie natchnąć na zrobienie obiadu. Nie miałam
pomysłu na to, co mam przygotować. Po prostu liczyłam, że jak się tu pokręcę,
to mnie natchnie. Do tej pory nie miałam okazji gotować - robiła to moja mama.
Jednak teraz, gdy mieszkam razem z nią, musiałam zacząć bardziej przykładać się
do obowiązków domowych.
Oglądając
kolorowe warzywa i wdychając cudowne zapachy, które wywodziły się z różnych
knajpek, wpadłam na pewien pomysł. Szybko podleciałam do straganu, na którym
wypatrzyłam czerwoną fasolę. Już w wyobraźni widziałam te pyszne mochi, które
było jednocześnie moim i Kazumi ulubionym daniem.
—
Poproszę czerwoną fasolę — powiedziałam, jednocześnie grzebiąc ręką w torebce i
próbując znaleźć portfel.
—
O, to pani! - głośny wesoły głos spowodował, że zaprzestałam poszukiwań i
spojrzałam na sprzedawcę. Od razu go poznałam.
—
To pan... — mruknęłam, spoglądając na niskiego staruszka, który ostatnim razem
sprzedał mi te parszywe jabłka. Jego podkręcone wąsy uniosły się, gdy tylko
jego twarz rozjaśnił uśmiech. Chyba cieszyło go to, że go rozpoznałam. Podrapał
się po dość sporym brzuchu i odchrząknął głośno.
—
W czym pomóc?
Właściciel
straganu zapakował mi moją fasolę w papierową torbę. Zaśmiałam się do niego, że
być może tym razem jego produkty nie przyniosą mi pecha, ale chyba nie załapał
żartu.
Otworzyłam drzwi frontowe i położyłam siatki z zakupami
na podłodze. Wieszając kurtkę, od razu zauważyłam, że w domu jest dziwnie
cicho. No niby nie miał, kto robić wielkiego hałasu, ale zazwyczaj było słychać
jakieś krzątaniny po kuchni, w której urzędowała moja mama. Teraz nie słyszałam
żadnych dźwięków. Wszystkie światła były wyłączone, a z pomieszczenia
kuchennego nie dochodziły odgłosy wiecznie grającego radia. To było
dziwne.
Kopnęłam
ściągnięte buty tak, by wylądowały posłusznie koło szafeczki i biorąc
stanowczym ruchem zakupy, weszłam w głąb mieszkania. Rozglądałam się czujnie po
domu, jakby zaraz ktoś miał wyskoczyć nie wiadomo skąd i coś mi zrobić.
Położyłam zakupy w kuchni i ruszyłam do salonu. Kiedy tam weszłam, stanęłam jak
wryta. W pomieszczeniu zastałam straszny bałagan, który wziął się znikąd.
Wpatrywałam się w pootwierane szafki i wyjęte z nich dokumenty, które –
porozwalane - leżały wokół stołu i na nim. Przestraszyłam się. Nie wiedziałam,
co się tu stało i co najważniejsze, gdzie jest mama?! Roztrzęsiona sięgnęłam po telefon komórkowy,
który trzymałam w torebce i, mrucząc pod nosem szereg liczb, wykręcałam
numer.
Jeden
sygnał, drugi...
Usłyszałam
przerwany dźwięk oczekiwania i w słuchawce zaległa cisza.
—
Halo?! Mamo?!
Po
drugiej stronie usłyszałam świszczący oddech i cichy płacz. Moje serce zaczęło
szaleńczo łomotać. Bałam się.
—
Mamo co się stało?! Ktoś ci coś zrobił? Odpowiedz!
Chodziłam
po domu jak opętana, nie wiedziałam co z sobą zrobić. Chwyciłam jedną dłonią
swoje włosy, a drugą ścisnęłam mocnej słuchawkę. Zrobiło mi się strasznie
gorąco.
—
Sakura… musisz tu przyjść... szybko. — Mama mówiła niewyraźnie, co chwilę
popłakując. Nie mogłam jej uspokoić.
—
Zaraz będę! Gdzie jesteś?!
—
W szpitalu -— oznajmiła i wybuchła głośnym płaczem.
Rozłączyłam
się. Wiedziałam, że już niczego się od niej nie dowiem, a tak bardzo chciałam,
żeby wszystko mi wytłumaczyła. Jaki szpital? Co ona tam robi? Włosy zjeżyły mi
się na głowie, na samą myśl, że ten człowiek mógł jej coś zrobić. Wsadziłam
telefon do torebki i wybiegłam z domu, nie przejmując się tym, iż nie zamknęłam
drzwi.
Nie
pamiętam, jakim cudem tak szybko dotarłam do szpitala. Byłam zbyt przejęta tym,
co się wydarzyło. Dobiegłam do izby przyjęć cała zmachana.
—
Ja do Haruno... Kazumi Haruno — wysapałam, łapiąc dłonią za blat przy recepcji,
zgięłam się w pół łapiąc oddech.
Blondynka
stojąca za ladą, którą znałam tylko z widzenia, spojrzała na mnie znudzonym do
bólu wzrokiem i wystukała coś na klawiaturze, po czym wlepiła wzrok w
monitor.
—
Jedyna Haruno, która znajduję się w naszym szpitalu, to Emiko Haruno.
Wytrzeszczyłam
oczy w zdziwieniu, a potem obrzuciłam ponaglającym spojrzeniem.
—
Sala 80, trzecie piętro — mruknęła.
Ruszyłam
biegiem w podanym kierunku. Cały czas zastanawiałam się nad tym, co mogło się
wydarzyć? Co moja babcia robi w szpitalu? Miałam złe przeczucia. Ostatnio, gdy
mi towarzyszyły stało się coś strasznego.
,,Zapłakana, biegłam
wzdłuż korytarza za jadącym na noszach ojcem. Lekarze nawet nie dali mi do
niego podejść! Chciałam wiedzieć, co z nim jest i jak się czuje!
Łzy lały mi się po
policzkach, zamazując obraz szpitalnych ścian. Gdzieś za mną słyszałam głośny
płacz mojej mamy, która co chwile krzyczała: "Oddajcie mi go!". To
było nie do zniesienia. Zbyt wiele, bym mogła to udźwignąć.
Zwolniłam kroku i powoli
doczłapałam pod salę operacyjną, gdzie zapalona na czerwono lampka, informująca
o wykonywanej operacji, raziła mnie w oczy. Obok nie było nikogo, kto mógłby podtrzymywać mnie
na duchu. Mama została zabrana przez pielęgniarki, które najprawdopodobniej
podały jej jakiś środek uspokajający. Sasuke nie odbierał telefonu, denerwowało
mnie to, ale starałam się o tym teraz nie myśleć. Najważniejszy w tej chwili
był mój ojciec. Tylko jego stan mnie teraz interesował.
Mama tyle razy prosiła go, by w końcu
zrezygnował z pracy policjanta i zajął się jakimś bardziej bezpiecznym
zajęciem. Ale on był uparty. Tak bardzo, że nie chciał nawet słyszeć o zmianie
zawodu. Policja była dla niego wszystkim, czasami odnosiłam wrażenie, że dla
niej mógłby nawet odstawić własną rodzinę. Na szczęście nic takiego się jeszcze
nie wydarzyło. Jeszcze.
Za drzwiami sali
operacyjnej nagle zrobiło się głośniej. Słyszałam donośne pikanie respiratora,
krzyki lekarzy, tupanie chodaków o kafelkową posadzkę. Nie wiedziałam, co się
dzieje. Chciałam wejść tam, do środka i jakoś pomóc. Poruszyłam się
niespokojnie na krześle, słysząc jak coś głośno uderza, a po chwili cichnie.
Jeszcze raz i jeszcze raz.
Nagle wszystko
ucichło.
Skuliłam się na krześle,
gdy tylko mój umysł zaatakowały przerażające obrazy. Nie chciałam nawet
dopuścić do głowy myśli, że...
Światełko nad salą
zgasło, pochłaniając moje wszystkie myśli. Spojrzałam w stronę drzwi, z których
chwilę później wyszedł lekarz w białym kitlu. Byłam pewna, że zaraz przekaże mi
dobrą wiadomość, a może tylko tak sobie wmawiałam?
Zerwałam się gwałtownie z
krzesła i chwyciłam mężczyznę za jego fartuch.
— Proszę mi powiedzieć, z
tatą wszystko w porządku, prawda?— brzmiałam strasznie. Zachrypnięty głos ledwo
wydobywał się z mojego gardła.
Lekarz spojrzał na mnie
zmęczonym, smutnym wzrokiem, ale jak nie zwracałam na to uwagi. Miałam własne
zakończenie tej historii.
— Robiliśmy co w naszej
mocy... Kula uszkodziła narządy wewnętrzne, pani ojciec stracił bardzo dużo
krwi... — Te żałosne tłumaczenia w ogóle do mnie nie docierały.
— Nie chcę tego słuchać! —
wrzasnęłam, zasłaniając uszy rękoma. — Chcę, by powiedział mi pan, że z moim
ojcem wszystko w porządku, niech pan to powie — błagałam.
Czułam się coraz gorzej.
Nogi ledwo utrzymywały ciężar reszty ciała. Chciałam usłyszeć słowa
pocieszenia, a nie marne wymówki. Załkałam głośno, wpadając w coraz to większą
histerię.
— Nie mogliśmy nic
zrobić... Przykro mi… — usłyszałam.
NIE, NIE, NIE! TO NIE
MOŻLIWE!"
Dotarłam
w pośpiechu do sali 80, ale nie mogłam się przełamać, by tam wejść. Zawisłam z
ręką nad klamką i stałam, wlepiając wzrok w białe, wykonane z drewna drzwi.
Oddychałam głośno, próbując się uspokoić.
Po
chwili jednak zdobyłam się na wystarczająca odwagę i cały ciężar swojego ciała
przeniosłam na niewinną klamkę, a potem otworzyłam drzwi. Od razu poraziła mnie
jasność pomieszczenia. Zasłoniłam lekko ręką oczy, zanim te przyzwyczaiły się
do światła.
—
O, Sakura! — usłyszałam uradowany głos mojej babci i mnie zamurowało.
—
Kazumi od zawsze była histeryczką — stwierdziła Emiko, układając się wygodniej
na szpitalnym łóżku.
Babcia
w ogóle nie powinna tu być, ona tu nie pasowała. Ściany i ogólny wystrój sali
80 przytłaczał swoją surowością, tu umierali ludzie. Natomiast pełna życia
Emiko zdawała się być w tym miejscu tylko gościem, przybywającym w odwiedziny -
nie pacjentem. Westchnęłam cicho i spojrzałam na nią niepewnie. Nie wiedziałam,
czy mam wierzyć w jej wcześniejsze wyjaśnienia. Wzrokiem wodziłam po siniakach
jakie zdobiły jej dłonie. Chciałam, by ich tam nie było.
—
Boli cię? — spytałam troskliwie, wskazując głową na gips znajdujący się na jej
nodze.
—
Nie. To nic w porównaniu z bólem, jaki przeżywałam, gdy rodziłam twojego ojca.
Całe cztery kilo! — krzyknęła wesoło, po czym zamilkła. Najwidoczniej poniosły
ją wspomnienia.
Dotknęłam
delikatnie opuszkami palców swoich skroni i zaczęłam je rozmasowywać. Moja
rodzina kiedyś mnie wykończy - stwierdziłam sceptycznie w myślach. Odwróciłam
się gwałtownie na postawionym obok łóżka taborecie. Chyba trochę za szybko, bo
ten lekko się zachybotał. Do pomieszczenia weszła moja mama. Od razu
spostrzegłam jej czerwone od płaczu oczy. Wstałam z miejsca i podeszłam do niej bliżej. Nie
chciałam, by babcia przypadkiem usłyszała o czym rozmawiamy.
—
Dobrze, że jesteś — powiedziała cicho, ledwo powstrzymując się od płaczu. — Nie
wiedziałam co mam zrobić. Zadzwonili do mnie ze szpitala i powiedzieli... że
Emiko spadła ze schodów. Nie mogłam znaleźć dokumentów — załkała i przytuliła
się do mnie z całych sił.
Może
i na każdy temat miałyśmy inne zdanie, ale jeśli chodziło o przeżywanie
wszystkiego, to obie pozostawałyśmy histeryczkami. Jak mój tata jeszcze żył, to
zawsze powtarzał, że ma w domu dwa „wrażliwce”.
—
Już dobrze, przestraszyłaś się, mamo. Babci nic nie będzie —mówiłam cicho,
delikatnie zataczając dłonią koła na plecach rodzicielki. — Co mówili
lekarze?
Mama
oderwała się ode mnie i pociągając nosem. Wytarła załzawione oczy.
—
Powiedzieli, że zostawią ją na obserwacji, na dwa dni. Jeśli wszystko będzie w
porządku, wypuszczą ją do domu.
Kiwnęłam
głową, dając jej znak, że zrozumiałam.
—
O czym tak szepczecie, co? Żądam by mnie wtajemniczono! — krzyknęła oburzona
Emiko.
Mama
posłała mi porozumiewawcze spojrzenie i razem podeszłyśmy do szpitalnego
łóżka.
—
Co to za tajemnice? Ładnie to tak? — zapytała babcia.
—
Głupoty pleciesz! Przecież przed takim Gumowym Uchem nie da się nic ukryć.
Mama
spojrzała na swoją teściową pobłażliwym wzrokiem, a ta odwróciła głowę na bok,
udając urażoną. Chyba zabrakło jej pyskówek.
—
Wprowadzisz się do nas? — wypaliłam nagle, a dwie pary zszokowanych oczu
zwróciły się w moja stronę.
—
Nie ma mowy. Mówiłam już. Mi jest dobrze, tak jak jest — burknęła Emiko i
zarzuciła na pierś splecione dłonie. Moja mama nie odzywała się, tylko słuchała
wszystkiego w milczeniu.
—
Tym razem się nie wymigasz. Mieszkasz stanowczo za wysoko i za daleko. Nie ma
się kto tobą opiekować, a tak nie może być!
—
Do tej pory dawałam sobie radę. — Babcia użyła bardziej surowego tonu, ale ja
byłam nieugięta, tu przecież chodziło o jej dobro.
—
I widzisz, jak skończyła się twoja samowolka?! Koniec, kropka. Wprowadzasz się
do nas.
Chyba nigdy nie użyłam takiego tonu względem
mojej, ukochanej babci, ale inaczej bym jej nie przekonała. Emiko była zbyt
dumna, by przyznać się do tego, że potrzebuję pomocy.
—
A kto się zajmie Beti? — spytała urażonym tonem.
W
pokoju zapanowała cisza.
—
Sakura — spojrzałam na moją mamę zdziwionym wzrokiem.
—
Jak to ja?
—
Po prostu — stwierdzała. — Emiko wprowadzi się do naszego domu, gdzie będę
miała ją na oku, a ty zaopiekujesz się jej mieszkaniem.
Zadziwiająco
łatwo przeszło jej to przez gardło, przez co poczułam się lekko niechciana.
Poukładałam sobie to wszystko w głowie. Faktycznie, pomysł nie był jakiś
szczególnie zły. Ostatnio przecież rozmyślałam dużo na temat mojego
usamodzielnienia się, niestety - brakowało mi na to środków. Teraz jednak
zaproponowano mi całkiem niezłe wyjście z sytuacji.
—
Zgoda.
Od autorki:
Witajcie! Wiem, wiem
rozdział nie wyszedł mi jakoś szczególnie rewelacyjnie, ale miałam strasznie
problemy by zmusić się do pisania, tak mi się nie chciało! ;c Jeszcze te wykańczające, próbne testy
gimnazjalne - tak zgonię wszystko na nie! ( W ogóle, chyba dla tych co nie
wiedzą wydałam się ile mam lat ^^ ) No ale dałam radę coś napisać. Swoją drogą
powinniście mnie ostro zjechać, w końcu tyyyyle to trwało. Ale nie zrobicie
tego, nie? Wiecie, że Was kocham! :*
Od tego rozdziału akcja
ma bardziej nabrać szybszego obrotu, ale nie wiem jak mi to wszytko wyjdzie.
Boję się, że Was zawiodę. ;c
Chciałam jeszcze
podziękować Wam wszystkim za czytanie mojego bloga, miło się tak patrzy jak
licznik odwiedzin rośnie i pojawiają się nowe komentarze, coś czuję, że gdyby
nie one to przerwy między rozdziałami byłyby dłuższe. Angelwithoutsoul, masz
racje. Dopadł mnie taki leń, którego trzeba szybciutko wypędzić, bo się
zadomowi. :D
Chce też powiedzieć, że
jeśli na swoich blogach nie widzicie moich komentarzy to nie znaczy, że nie
czytam Waszych notek, po prostu co dzień obiecuję sobie, że siądę i napiszę te
3 zdania chociaż, ale potem zapominam i tak to wychodzi.
Z okazji świąt moi
czytelnicy, chciałabym Wam złożyć jeszcze najserdeczniejsze życzenia. Zdrowych,
wesołych świąt w miłej, rodzinnej atmosferze. Mam nadzieję, że byliście cały
rok grzeczni i znajdziecie pod choinką prezenty! :D No i oczywiście
wystrzałowego sylwestra! :*
Buziaki dla wszystkich i
dla każdego z osobna :* :*
~Linki
Kochana...to kolejny rozdział i jak zwykle (moim zdaniem ) genialny <3 Nie mogę się doczekać kolejnego :D Masz prawdziwy talent !
OdpowiedzUsuńPs.Dziękuje za dedykacje :*
Emilka
Heh. Ja wiem, że każde moje "dzieło" nazwałabyś genialnym, nie ważne czy faktycznie by takie było, ale i tak Ci dziękuję :* W końcu gdyby nie Ty pewnie nic by się nie pojawiło. ;)
UsuńCałuski :*
Cześć, hej i czołem! :D
OdpowiedzUsuńNie ma to jak (kolejny) komrntarzyk na koniec dnia! (dodałam już jeden na shannaro xd)
A więc - rozdział spokojny. Odniosłam wrażenie, że to swoistego rodzaju zapychacz. No i Sasia nie było... *smuteg*
W sumie nie ma za wiele do komentowania, Sakura przyszła na grób taty, potem konfrontacja z matką, potem zakupy, a na końcu została wezwana do szpitala, bo jej babcia spadła ze schodów. I jak ona zostanie w szpitalu, to kto zajmie się Beti?! Nie można jej przecież zostawić bez towarzystwa! xD
Cóż, weny życzę i powodzenia na próbnych egzaminach! Mnie to czeka dopiero za rok ^^
PS.: A u mnie rozdzialik się skrobie. Coś tak sądzę, że przed Sylwestrem już będzie opublikowany ^,^
Pozdrowionka!
Hej, hej!
UsuńTak rozdział jak najbardziej spokojny i może mi nie uwierzysz, ale nie jest zapychaczem, od początku był jak najbardziej planowany, od niego tak naprawdę chciałam wszystko zacząć. No Sasuke nie było, ale się pojawi! :D
Tak, Beti to moja ulubiona postać - jeśli można tak nazwać pralkę XD
Ja już po większości próbnych, ale po świętach czeka mnie ostatni z historii... ;c
Dziękuję za pozdrowienia, ściskam
Linki :*
Egzaminy gimnazjalne to kompletny bezsens, wiem bo sama pisałam kilka lat temu. Powiem Ci tylko, że nie ma co się zarzynać- próbne są trudniejsze, finałowe totalny banał ^^
OdpowiedzUsuńFajnie się czyta, zwłaszcza przy takiej dobrej muzyce (uwielbiam Human, mogłabym słuchać w zapętleniu całe dnie, pewnie dlatego tyle czasu Twój blog znajdował się w otwartych kartach XD ale dopiero teraz miałam chwilę żeby napisać komentarz) powodzenia i buziaki ♥
Ja też uważam je za bezsens, po prostu szkoły chcą ze sobą konkurować kosztem zdrowia psychicznego i zdrowotnego uczniów, bo te stresy to masakra! W sumie ja nic nie czułam idąc na te próbne, ale dopiero jak się skończyły odczułam to jak bardzo mnie zmęczyły - przespałam cały dzień!
UsuńO ja też uwielbiam! Human napędzał mnie by napisać Wam rozdział, choć tak bardzo mi się nie chciało... :D
Bardzo cieszy mnie to, że jednak napisałaś komentarz i dałaś mi znak, że jesteś! To znaczy dla mnie bardzo dużo i napędza do dalszego pisania, bo wiem, że mam dla kogo.
Buziaki :*
Połknęłam ten rozdział i czuję niedosyt. :< Chcę więcej!
OdpowiedzUsuńByłabym bardzo uradowana, gdybyś zaszczyciła nas kolejnymi rozdziałami. :) Świetnie piszesz, nie rezygnuj.
cherry-blossom-sakura.blog.onet.pl
Marao
PS: Boże, egzaminy gimnazjalne.. Kiedy to było. :) Czysty bezsens. Nie stresuj się niczym, głowa do góry. Życie wystawi nam własną ocenę. <3 Wiem to po sobie. Zbierałam czerwone paski, a później, gdy przyszło mi się zmierzyć z życiem płakałam w poduszkę.
UsuńPozdraiwamy z synusiem, który buntuje się przeciw spaniu.
~Marao
Dziękuję za komentarz i miłe słowa :*
UsuńMyślę intensywnie nad kolejnym rozdziałem, ale nie wiem ile zajmie mi napisanie go.
Oj, mój brat też się dziś buntował, ucałuj synusia ode mnie :D
Również pozdrawiam!
~Linki
Ooooo jak miło coś czytać, na poprawienie humoru. Fakt, że zima i że musze jechać jutro do lekarza nie jest pocieszający -.-. Sakura ma zjebane życie, tu śmierć taty, tu brak Sasuke. Czy ona będzie w końcu szczęśliwa? Na Boga, nie może być wiecznie ofiarą losu, bo w końcu w jakimś psychiatryku normalnie wyląduje xD. Chociaż, jeżeli chodzi o chodzenie po cmentarzu nocą i niewłaściwej porze jest bardzo normalne. ja tak np robię, ale ciiii xD. Jej tata był biedny, chociaż takie życie policjanta (psa jak to woli xD). Juz myślałam, że jej babcia umrze, a tu taki zdziwienie ; O. Nawet nie wiesz jak mnie to rozbawiło xD Jej babcia jest THE BEST. A akcja z automatem, jakbym ją skądś znała xD. hahah ale nie ważne nie wgłębiajmy się w moje podobne przeżycia xD. Rozdział BARDZOOOOO mi się podobał ;3. Mi tez próbne uniemożliwiły pisanie ;/.
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta ;*
Pozdrawiam CIEBIE :* i Beti xD
Heh, celowo wplatam wspomnienia Sakury w rozdziały, byście choć w minimalnym stopniu mogli postawić się w jej sytuacji. :D Nie martw się, nie wyląduje w psychiatryku, jest silna, ja w nią wierzę!
UsuńCieszę się, że babcia Sakury wywołuję u Ciebie uśmiech. Chciałam ją właśnie taką stworzyć energiczną i pozytywną :D
Dziękuję za komcia i także pozdrawiam (Beti też!) :*
Ho ho ho ho! Siostra *O*
OdpowiedzUsuńTaką minę mam :D
Masakra ile rzeczy się dzieje. Nie lubię tego typów blogów, bo się stresuję jak cholera. Spociła się aż z tych nerwów!!!!!
Nawet jeżeli nie chcę to i tak wczuwam się w bohaterkę. -.-' grrrrrrr ciągle mam nerwy.
Sprawa Sasuke i Sakury nadal jest dla mnie zbyt ciemna, ale czekam na nexta to zobaczę :)
Jej, ciągle mnie telepie :D
Przeczyttałam dwa ostatnie i ta akcja w szpitalu była meeeeeeeeega *.* Słodki Itaś...
Aj a w małym Daikim się zakochałam :*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:* yay!
Sasuke.... jakoś niespecjalnie się nim przejęłam ^^
Za : to wspomnienie i całą histerię Sakury masz w ryj! Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, że ja też zaczęłam histeryzować :P
"- Boli cię? - spytałam troskliwie, wskazując głową na gips znajdujący się na jej nodze.
- Nie. To nic w porównaniu z bólem, jaki przeżywałam, gdy rodziłam twojego ojca. Całe cztery kilo!"
epickość tego fragmentu mnie rozwala :)
Boże poryczałam się za śmiechu :D :D :D XOXOXOX
Dwa razy czytałam cały fragment : Sakura i Nori kontra automat do kawy :D
Ha ha ha ha ha ha ha ^.^
To było mega.
Dobra no to już kończę z tymi pochwałami - nie może być ich zbyt dużo, bo przecież nie możesz popaść w SAMOZACHWYT :*
Czytało się na przemian - śmiech, histeria, śmiech, histeria!
jakie emocje >.<
Dobra ja kończę maleńka :*
Bye bye :D
Za to przy czytaniu Twojego komcia u mnie tylko śmiech! :D
UsuńMam nadzieję, że sprawa z Sasuke i Sakurą z biegiem czasu się rozjaśni.
Hehehhhehehehehehheheheheheh ILE POCHWAŁ! JAK NIE TY! *O*
Tak Daiki to dla mnie też meeega słodziak, stworzyłam go na podobieństwo mojego brata, który potrafi jak nikt rozmiękczyć moje serducho ^///^
Jestem w takim szoku po tym Twoim komciu, że nie wiem co odpisać! *.*
KC :* Dziękuję!
Bye, bye!
Moja droga, co tam egzaminy gimnazjalne - matura jest dużo bardziej wyczerpująca psychicznie:D Nie mówiąc o sesji (która, zresztą, nadchodzi nieubłaganie na moich studiach).
OdpowiedzUsuńJestem tutaj po raz pierwszy i napiszę szczerze, że zaciekawił mnie pomysł na opowiadanie, które przedstawiasz. Sakura lekko przypomina mangowy oryginał, ale nienachalnie delikatnie, pozostając Twoją, odrebną postacią.
Faktycznie z tymi Haruno coś jest nie tak;) Takie wrażliwce. Dobrze, że Sakura pozwoliła sobie na wyrzucenie z siebie negatywnych uczuć na cmentarzu. Faktycznie - to oczyszcza. I zdecydowanie świetnie, że jednak tym razem złe przeczucia się nie sprawdziły, a kochana babcia okazała się bardziej żwawa i nie podatna na upadki :D
Pozdrawiam serdecznie, oczekując nowego rozdziału. Powodzenia w nauce i w pisaniu;>
Nie strasz mnie! :D Umrę nim będę pisać maturę XD
UsuńCieszę się, że Cię widzę tu u mnie, a Twój komentarz przyprawił mnie o ogromny uśmiech :D
Tak, oczyszczenie Sakury musiało kiedyś nastąpić, dlatego ten rozdział był w całości zaplanowany :D Jedynie babcia twarda sztuka ^^
Dziękuję za komcia i pozdrowienia, również pozdrawiam!
Wybacz ten usunięty komentarz, coś mi blogspot świruje :D Tak czy siak, napiszę to, co miałam napisać :D
UsuńJako baba zaprawiona w bojach egzaminacyjnych mówię Ci (oho :D) - nie ma co się bać :D Też mi się wydawało, że to nie wiadomo jakie straszne będzie, stresujące, etc, etc, a wyszło, że byłam bardzo wyluzowana :) Co prawda macie teraz nieco inną formę, ale wszystko jest do przejścia ;p
Dzięki za wsparcie! :D
UsuńJa się nie stresowałam - w końcu to tylko próbne - ale byłam po nich wyczerpana. Miałam ochotę tylko spać! :D
Dzięki, że dałaś o sobie znać!
Pozdrawiam!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOh, ty masz testy gimnazjalne, ja- maturę. I jakoś w ogóle nie mam inspiracji by się wziąć za temat maturalny ( na szczęście piszę jeszcze starą ^^). Rozdział genialny, retrospekcja świetna (lubię takie zabiegi), tylko tak mało Sasuke w tym rozdziale... ale to nic. ^^
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i wszystkiego dobrego w Nowym Roku ;*
Chciałabym Cię też zaprosić na 3 rozdział mojego bloga ;)
[twoj-swiat-moim-swiatem]
Danse Macabre
Tak, mi też retrospekcja szczególnie się podoba, chyba najbardziej z całego rozdziału. No, mało Sasuke, ale myślę nad tym jak go wpleść do następnego rozdziału, w sumie mam już pomysł!
UsuńTobie też dużo weny, wpadnę do Ciebie niebawem przeczytać rozdział!
~Linki
No więc jestem już tutaj! :) Tak przeczytałam wszystko i nie będę się rozpisywać, że jesteś najlepsza, że w ogóle THE BEST , bo Ty to wszystko wiesz kochanie Ty moje ♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie Sakura przypomina mi naszą panią od HISTORII :)
Dziwne co nie ? :D
Czekam na kolejny, koniecznie chcę się dowiedzieć kto to ten ZŁY GŁOS w telefonie. Hahaha.
BUZIOOOOOLE . Pa :*
WENKI ♥♥♥♥
kc. :)
Aż nie mogę uwierzyć w to, że dotarłaś do czwartego rozdziału :D
UsuńSerio?!!!!! Panią od HISTORII?!!!!
Załamałaś mnie po prostu -,-
Więcej niż dziwne!
Hehheheh, a ja wiem kim jest ZŁY GŁOS w telefonie :p
Też kc :* ♥♥♥♥
Ależ jestem z siebie dumna, skończyłam czytać! Już na gg pisałam Ci, że totalnie mnie zaskoczył Twój styl. No naprawdę, dzisiaj dzieci z gimbazy (wybacz za określenie, ale patrzę z perspektywy +6/7 lat?) piszą lepiej ode mnie... teraz. Bo o mnie z gimbazy to wgl nie wspomnę, gdyż, iż, ponieważ, to była całkowita porażka. Także chylę czoła za Twój talent :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że wiek Sakury w tym opowiadaniu jest jego ogromnym plusem. Nigdzie nie czytałam, żeby była taka stara. Ale jako że mam siostrę w jej wieku, to też nie patrze na nią jako na jakąś staruchę, bo znam swoją siostrę, która swoją drogą jest zajebista i nadal atrakcyjna, także popieram pomysł pisania o kobietach w tym wieku, bo są wtedy w kwiecie wieku, tak myślę (zrozumiałaś coś z tego bełkotu?)
Lubię w tym opowiadaniu, że jest takie spokojne, bez przepychu, każda scena ma swój określony powód do istnienia, a przy tym jest niewymuszona, SPOKOJNA, takie miłe jest to opowiadanie. Takie miłe do odprężenia się przy nim. A jednocześnie.... kurde, serio jestem ciekawa, co też Sakurze przydarzyło się przez te wszystkie lata poza Konoha. Bo zgaduję, że kolorowo nie było. I jak potoczą się sprawy z Sasuke... teraz Sakura będzie miała swoje mieszkanko, więc może częściej będą się widywać? Swoją drogą, tak się zastanawiam, czy córka Sasuke wiedziała, że Sakura jest jego eks... małżonką? Hmmm....
Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam! :)
Tak, myślę, że zrozumiałam coś z tego bełkotu xd
UsuńJesteś jedyną osobą, która na wiek Sakury zareagowała taki spokojem, ale to dobrze. Ja też uważam, że kobiety w tym wieku są chyba najciekawsze, no przynajmniej ja tak myślę.
Tak, jak piszę to też czuję, że opowiadanie jest spokojne i trochę się przy nim odprężam, co bardzo lubię.
No nie było kolorowo, ale bardzo staram się wyjaśnić wszytko, tylko, że nie chce się spieszyć bo wtedy wszytko zepsuję.
Dziękuję za miłe słowa, których swoją drogą się nie spodziewałam.
Również pozdrawiam. :D
Przeczytałam wszystko !!!
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytałam takiej tematyki i przyznam szczerze trochę się jej obawiałam, ale ciekawość zwyciężyła.
Piszesz tak lekko, ciekawie, że naprawdę nie mogłam się oderwac!
Mam jeszcze problem z zapamiętaniem japońskich imion ale powoli zaczynam ogarniać :D
Polubiłam Sakure, jestem ciekawa co ten starzec miał na myśli? Jaka to tajemnica? A jej babcia jest wprost cudowna, dobrze,że nic jej sie nie stało :D Co do Sasuke to jestem ciekawa ich kolejnej konfrontacji :>
Pozdrawiam gorąco !
Heh, miło cię tu widzieć. I szczerze jestem zaskoczona tym, że się tu znalazłaś, bo tematyka faktycznie mogła cię lekko odstraszyć.
UsuńCiesze się, że ogarniasz. :D
No ten starzec jeszcze się pojawi, no i oczywiście namiesza. :D
Cieszę się, że babcia Sakury ci się spodobała, zwłaszcza, że bardzo lubię jej postać, bo przypomina mi własną babcie, ale nie będę się na ten temat rozpisywać XD
Dziękuję za komentarz i pozdrowienia!
Bożeeee co za wstyd, wspomniałaś o mnie w swoim komentarzu, a ja dopiero teraz przeczytałam nowy rozdział ;(
OdpowiedzUsuńAle mam małe usprawiedliwienie. W okresie świątecznym nie miałam dostępu do komputera, a teraz kończy mi się semestr i musiałam jeszcze pozdawać parę przedmiotów na lepszą ocenę. Ale od przyszłego tygodnia mam już free :D
Dlatego liczę, że będę miała co czytać (taka mała aluzja do Ciebie ;)) więc szybciutko przepędzamy tego lenia! A kysz, a kysz xD
A co do rozdziału: jestem pod wrażeniem Twoich opisów, po prostu czuje się jakbym siedziała z książką w ręku :) Ale żeby nie było za dużo komplementów, to muszę przyznać, że ( jak już ktoś wcześniej wspomniał) czuje lekki niedosyt po tym rozdziale! Myślałam, że parę spraw się powyjaśnia, a tu taka całkowita odskocznia.
Zastanawiam się tylko nad jednym. Kto postrzelił ojca Sakury? Czy to będzie ktoś przypadkowy, czy jakaś postać, która dorzuci swoje dwa grosze :P
No i cieszy mnie fakt, że Sakura będzie mieszkać sama :3 Mam nadzieję, że będzie się dużo działo w jej mieszkaniu (chyba wiesz co mam na myśli hahha) xD
Pozdrawiam, wysyłam buziaki i jeszcze raz gonię tego lenia :P :*:*:*
Oj tam zaraz wstyd, ja w ogóle ostatnio mam takiego lenia co do komentarzy i czytania blogów, że masakra. Dlatego robię sobie małe wolne, aż mi się nie zachce! Hhuhuhu, to przez książki! Mam tyle książek do przeczytania, że szczerze mówiąc, nie za bardzo mam ochotę na blogi XD Ale unormuje mi się, zobaczysz! :D
UsuńRozumiem, nauka na pierwszym miejscu ;)
Heh, ja też od poniedziałku FEEERIE!!!! Załapałam aluzję i będę się starać! :*
Ehh, ty i te Twoje niedosyty XD JA PO TWOIM TEŻ MAM NIEDOSYT :p !!!!!
Z tym postrzeleniem to nie spodziewaj się nie wiadomo czego, w zasadzie nazwałabym to konsekwencjami zawodu policjanta.
Mnie też cieszy to, że Sakura ma swoje mieszkanie! Dlatego ten rozdział musiał się pojawić! Wiem, wiem ^ ^
Również pozdrawiam, odbieram buziaki, wysyłam Ci ode mnie i liczę, że leń zniknie :D
:* :* ♥♥♥♥
Kilkakrotnie garnęłam się, żeby walnąć Ci zadowalającego komcia. Za każdym razem rezygnowałam po pierwszym wyrazie, tłumacząc, że nie, nie dzisiaj, weny nie mam, błędów narobię, autorka się przestraszy (nie umiem ludzi chwalić, więc wiesz). Ale teraz, oto jestem, w prawdzie nadal bez weny, bo mnie nie lubi i daje dyla, gdy nie patrzę; ale ze szczerą opinią. Taką trochę słodką, bo jednak w większości będę Cię chwalić. Nie bądź jednak takim pewniakiem, z chęcią powiem, co mnie oparzyło (co z tego, że tego mało).
OdpowiedzUsuńLubię Twoją Sakurę. Jest taka... kobieca (i bardzo młoda, bardzo, serio... W dalszym ciągu ją lubię), spokojna i uczuciowa. Taka, jaka powinna być Sakura.
Twoja historia jest bardzo rozluźniająca. Gdy czytałam nie musiałam jakoś szczególnie wysilać móżdżka (co nie należy do moich ulubionych zajęć), co bardzo zachęca czytelnika, który tak jak ja, zanim załapie "dlaczego", "jak", "po co" to trochę czasu jednak minie. Ciąg zdarzeń na tyle spokojnie przeprowadza czytającego, że bez pośpiechu trawię to, co przekazałaś w tym rozdziale i przechodzę w tryb "dobra, wiem o co cho, teraz czekam na ciąg dalszy". To jest bardzo fajne, takie rzadko spotykane u tak młodych, raczkujących autorek.
Jedyną rzeczą do jakiej mogłabym się przyczepić, to przecinki, które czasem gubisz. Najczęściej przed imiesłowem przysłówkowym współczesnym (znaczy, tak było, gdy to czytałam, a jak jest teraz to nie wiem. Może już to poprawiłaś). I jeszcze ta "pidżama". Taki zwrot był w simsach na bezludnej wyspie (tak, tak jestem maniaczką simów:3). My cywilizowani ludzie, zazwyczaj, nosimy piżamę, pidżamę nosiła moja prababcia (to były czasy...). Oba wyrazy są, co prawda poprawne, ale pidżama tak śmiesznie brzmi. :3
Ode mnie to wszystko. Pozdrawiam Cię, życzę wytrwałości w pisaniu - tak chodzi o wenę - i czekam na następny rozdział.
PS. Za błędy wybacz. Taka wczesna godzina i w ogóle. xD
Penna
No hej, cieszę się, że się ogarnęłaś XD i napisałaś mi komcia. Nie, na pewno bym się nie przestraszyła, sądząc po tym jak ja nie raz komentuję to wiesz... Rozumiem Cię w pełni i głębi XD EEEEE, mnie też wena nie lubi, tak rzadko mnie nawiedza!
UsuńCo do Sakury, to staram się, żeby po mimo wieku, podobała się czytelnikom, co chyba mi się udaję. :D
Nazwałaś mnie raczkującą autorką ;3 Podoba mi się to określenie XD Hahahah, dobra uznajmy, że tego nie było.
Hmmmm, jeśli chodzi o proste pisanie, to jakoś tak samo mi wychodzi, chce aby moi czytelnicy rozumieli, co chce im przekazać, a nie by główkowali godzinami, zastanawiając się o co mi chodzi.
Oj, ja z reguły robię dużo błędów, co może potwierdzić Shōri Chan. Ale wiem o jakie przecinki ci chodzi, postaram się na nie uważać, ale wiesz... różnie bywa. :D
Hahahhah ta, PIDŻAMA xd , miałam ją zmienić, ale zapomniałam. Zaraz się nią zajmę.
Ja też pozdrawiam, błędów nie znalazłam, źle wczesną godzinę rozumiem, ja sama o tej porze jeszcze spałam XD
Dziękuję, bardzo mi miło z powodu Twojego komentarza. Serio, szczerzę się jak głupia! :D ♥♥♥
Linki
Jadę do pracy (jezu, testy gimnazjalne? Lata temu to miałam xD), i przeczytałam i szybko komentuję. Toja historia naprawdę przypadła mi do gustu, bo rzadko czyta się o Sakurze jako o tak dorosłej kobiecie. Ciągle mnie zastanawia co ona przeszła, że zdecydowała się na powrót do Konohy.
OdpowiedzUsuńA teraz jezcze będzie miała własne mieszkanie. :D Ciekawość mnie zżera, co ty tam wymyśliłaś i jak to wszystko się potoczy. :D